środa, 18 lipca 2012

Idealne popołudnie...


.....było wczoraj :)

Już od kilku dni chodziłam na popołudniowe spacery z nadzieją, że spotkam cos ciekawego na polanie.
I o wszem...spotykałam ale jak to w zyciu bywa - zawsze coś.
Pierwszego razu pojechałam rowerem w sumie dość niespodziewanie, no i dość późno. Już na samym początku, zaraz po skręceniu w leśną ścieżkę, drogę przeciął mi lis. Czmychnął  w krzaki w ułamku sekundy, bo oczywiście wystraszył go mój podskakujący na wybojach rower :/ Nie zdążyłam mu sie nawet dobrze przyjrzeć ani uwiecznić na zdjęciu. Ale przynajmniej go widziałam :)Za chwile spod nóg niemalże uciekły mi sarny - nawet nie zdołałam się zorientować ( wszystko przez ten rower :) ). Gdy dotarłam na polanę zastałam na niej 3 żurawie, lisa, i sarny :)) Było już niestey zbyt ciemno na zdjęcia moim aparatem wiec tylko cicho stałam i patrzyłam przez lornetke, zeby nie spłoszyć towarzystwa.

Następnego dnia postanowiłam przyjechać na polanę wcześniej. Uzbroiłam się w ubranie anty komarowe, psikacze, aparat, lornetkę...i nic - nikogo nie spotkałam. No może stado dzwońców ale byłam tak nastawiona na ssaki :), że zignorowałam je :)

Kolejnego dnia było całkiem całkiem :) Na polanie przywitały mnie bujające się na poruszanych wiatrem źdźbłach pokląskwy... choć szczerze mówiąc nie jestem pewna na 100 % czy to ona. Jeśli już to jest samica, bo samiec ma wyraźnie pomarańczowo - pisakowy spód ciała.


Potem nadleciały dzwońce, ale znów nie miały u mnie szczęścia, bo kątem oka zobaczyłam makolągwę :)



Gdy robiłam jej fotki niespodziewanie z traw i innych badyli wyrosła przede mną sarna...:)
Stała i z zaciekawieniem mi się przyglądała. Wyglądała jakby niespecjalnie miała ochotę gdziekolwiek uciekać, chociaż w sumie wypada, bo to w końcu człowiek przed nią stoi.
Popatrzyłyśmy tak na siebie kilka minut, zrobiłam parę fotek, sarna pokręciła głowa i postanowiła iść dalej przed siebie nic sobie z mojej obecności nie robiąc.


Ucieszyłam się, bo była nadzieja, że w końcu zrobie jakieś lepsze fotki z sarną w roli głównej...i tu moja radość się skończyła...bo i baterie się skończyły!!! :) A sarna przespacerowała się bliziutko mnie. Z drugiej strony wyskoczył koziołek, popatrzył na mnie i na sarnę, wkurzył się  i szczekając zwiał w stronę lasu a za nim uciekła sarenka.

Wczoraj natomiast wszystko było idealne - baterie naładowane, komarów brak, no i zwierzyny mnóstwo. 
Na łące zastałam już rodziną żurawi:

Gdy tak je obserwowałam ze zboża wyskoczyli kozioł i sarenka. Kozioł ganiał sarnę po polanie a ona biedna uciekając piszczała:) Tak się zapędzili, ze nawet mnie nie zauważyli:)
W pewnym momencie biegli prosto na mnie i sama już nie wiedziałam czy się cieszyć czy uciekać:)



W końcu zatrzymali się jakieś 20 metrów przede mną...


 Sarna popatrzyła, kozioł poskubał trawę i znikneli powoli w łanach owsa.


Popatrzyłam jeszcze chwilę i postanowiłam wracać myśląc, że fajnie byłoby spotkać jeszcze lisa. Ale to raczej mało prawdopodobne. No to jak nie lisa to może zrobię jakieś foty tym nieszczęsnym dzwońcom...Tylko, ze ona dziś obrażone poleciały na przeciwległy koniec polany, buszować w zbożu. To nic - poszłam i tam. Zaczaiłam się na dzwońce a tu kątem oka widzę jakiegoś rudego stwora wspinającego się na kupkę słomy....Czy to znów sarna..nie za małe. Spojrzałam a to nie kto inny jak LIS :))))
Chwyciłam aparat i zrobiłam pierwszą w życiu fotkę lisowi :)))
Spuściłam wzrok na ekranik, podniosłam - lisa nie ma. Ale zdjęcie jest :)) Słabe ale jest :)


Do domu wróciłam przeszczęśliwa... :)

sobota, 14 lipca 2012

Letnie smaki





Z wakacji wróciłam, trochę wspomnień nabyłam :) Nabyłam też drewniane  ptaszki z surowego drewna w sam raz do samodzielnego pomalowania. I teraz  żałuję, że tylko 2 :( Przekonana byłam po prostu, że  bez problemu kupię takie przez i8internet gdyby mi się spodobało takie malowanie. A tu niespodzianka malowanie owszem, spodobało się ale ptaszków więcej nie ma :( Albo ja nie umiem szukać.
W każdym razie oto ptaszki: niebieski pomalowany od początku do końca ręcznie a biały ozdobiony techniką decoupage. I powiem szczerze, że bardziej spodobało mi się ręczne dłubanie :)

Jakby nie było - czuje niedosyt...





Z przyjemnością prezentuję  dziś Wam 2 przepisy. I to wcale nie moje - tylko mojej drugiej połówki, zwanej w domu Mężuniem.

Pierwszy z nich to przepis na koktajl owocowy - nic trudnego a efekt jak dla mnie znakomity :)

Ten tutaj to koktajl malinowo-bananowy.

 O oto prosty przepis:

 Składniki:
- maliny :)
- banan :)
- jabłko
- pestki dyni,
- pestki słonecznika ( lub jakiekolwiek Wasze ulubione pestki)
- otręby prażone-
- odrobina wody mineralnej zwykłej lub smakowej - malinowej do ewentualnego rozcieńczenia koktajlu

Jako to zrobić:
Prosta sprawa - zmiksować wszystkie składniki dodać wodę i pić :)

Bardzo sycące cudo jak dla mnie idealne na letnie śniadanie:)


 



A teraz  zapraszam na pyszną sałatkę, na moje oko trochę włoską :)

Składniki:

- sałata lodowa, 
- miks sałat( np. gotowy, zapakowany w torebkę), 
- rukola, 
- pomidorki koktajlowe,
- krewetki lub piersi kurczaka,
- mozalerlla, 
- suszone pomidory, 
- pestki dyni, słonecznika, 
- ulubione kiełki  

Dressing:
- ocet balsamiczny,
- oliwa z oliwek, 
- łyżeczka musztardy,  
- łyżeczka pesto z bazylii,
- szczypta cukru,

Jak to zrobić:

Układamy sałaty, pomidorki koktajlowe kroimy na połówki i wrzucamy do sałat, dodajemy ugotowane krewetki lub piersi kurczaka pokrojone w paseczki i podsmażone, suszone pomidory pokrojone w paseczki. mozarelle, posypujemy pestkami, które można wcześniej uprażyć na patelni z odrobina masła). Przygotowujemy sos: Pół na pół ocet balsamiczny i oliwa, musztarda, pesto i cukier do smaku. Polewany sałatkę sosem i dekorujemy kiełkami: Gotowe :)
To z kolei moja ulubiona ostatnio kolacja: Smakuje tym bardziej, ze przygotowywana codziennie przez męża, zwanego czasem też Starym :) :)








Zostawiam Was dziś z migawką z Tykocina - pięknego miasta na podlasiu, gdzie czas trochę się zatrzymał, gdzie jak powiedział kiedyś nieżyjący już Artur Tabor - można spotkać jeszcze krowy bez kolczyków.
A oglądanie fotek niech upłynie Wam przy dźwiękach Kapeli ze Wsi Warszawa....

















Follow my blog with Bloglovin

Obserwatorzy