poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Wrzosobranie

Ostatnie dni upłynęły zdecydowanie pod znakiem wrzosów. 
Mam takie miejsce, niewielką polankę gdzie od zawsze zbieram wrzosy i robię bukiety.
Te wrzosy zebraliśmy razem z Mężuniem - od dawna nie byliśmy razem na spacerze, bo zwykle ktoś po prostu zostawał z Zosią:)

A propos Zośki - w sobotę wypowiedziała swoje pierwsze w życiu zdanie....uwaga....
"Dzik jest dziki" :))))
Niedaleko pada jabłko od jabłoni :)
Muszę też z przerażeniem stwierdzić, że rozpoznaje też w lesie dzięcioła :) I to wcale nie bębnienie tylko głos.

A po spacerze powstał bukiet. Wazon, do którego włożyłam wrzosy otuliłam kawałkiem lnianej tkaniny. Po środku drugi wianek w kolorach wrzosu.


Kilka gałązek wrzosowych w przezroczystych butelkach.

  A tutaj wianek wrzosowy, który uwiłam któregoś późnego wieczoru, gdy wszyscy już spali :)
Uwielbiam ten moment - cisza i spokój :)


 Mój ukochany środek lokomocji i towarzysz wszelkich wypraw :)






 Rower ma jednak jedną wadę....nie da się szybko zrobić zdjęcia gdy się właśnie nim pomyka...i tu właśnie na tym zdjęciu poniżej musicie same wyobrazić sobie lisa. Zaręczam, że był - przemknął szybciutko przez tą drogę :))
Ja miałam wybór: albo wszystkie kości całe albo zdjęcie rudzielca.
Kości mam w całości :)


Na koniec wygrzebałam zdjęcie sprzed kilku ładnych lat. 
Bukiet zrobiony u schyłku września. Pamiętam ten spacer jak dziś. Zdaje się, że minęła chwila a to już 5 lat...


środa, 8 sierpnia 2012

Sierpniowe dekoracje i lekko wrzosowe klimaty...


 Moja stara maszyna doczekała się w końcu nowego bębenka, czego rezultatem jest powstanie kilka nowych drobiazgów :)

I jakoś tak zrobiło mi się odrobinę wrzosowo... uwielbiam ten czas kiedy zaczynają już kwitnąć wrzosy, choć niektórzy pomyślą pewnie - precz z wrzosami, przecież to oznacza już jesień.
E tam...żadna to jesień, tylko sierpień. A w sierpniu słońce świeci już innym kolorem. Bardziej nasyconym, ciepłym. Czerwcowo- lipcowego słońca niezbyt lubię - jest ostre, jednowymiarowe, w południe wszystko jest jakby wyblakłe.

Ale ja nie o słońcu chciałam a o domowych dekoracjach :)

I tak oto powstała poszewka z lnu a na niej kwiaty - pierwszy z białego polaru a dwa kolejne z beżowego lnu.
A ta malutka budka ptasia czeka na pomalowanie :)
Tutaj w roli głównej suszone kwiaty i moja ukochana w tym sezonie spódniczka. I wcale nie jest nowa - wisiała po prostu kilka lat, czekając na moment gdy znów wróci do moich łask.
Z tej samej tkaniny co poszewka powstało serduszko - zawieszka. Szkoda tylko, ze nie miałam lawendy do wypełnienia :)



Za to w koszu wylądowały zatrwiany, które masowo kupuje o tej porze roku na bazarku.


Nie obeszłoby się oczywiście bez nowego wianka- mam do nich dziwną słabość :)
Wianek ma podstawę ze starych gazet a reszta to miękki, biały materiał i kolorowe szmatki :)







Pozostawiam Was w ciepłym, wrzosowym klimacie....

Aha...no i cieszę się, że noce nie są już tak gorące, chociaż wiem, wiem - jest lato i musi być gorąco:)

Obserwatorzy