sobota, 24 sierpnia 2013




































Połowa sierpnia już za nami i jakkolwiek strasznie to brzmi - za kilka dni będzie można mówić, z mamy już późne lato.


Zaczynają dojrzewać owoce rzucające się w oczy kolorami na tle zielonych liści – są to czarne owoce dzikiego bzu, jaskrawoczerwone owoce jarzębiny. Dojrzewają owoce – ostatnie wiśnie, śliwki renklody, pod koniec miesiąca zaczynają się węgierki, dojrzewają letnie jabłka i gruszki, zaczynają dojrzewać jeżyny , co już pokazywałam nawet ostatnio :). Obficie kwitną róże. Z chwastów pod płotami zaczyna kwitnąć lebioda, czyli komosa biała. 


Zakwita wielka bylica pospolita ( z którą walczyłam wczoraj). Komosa  i bylica jest świetnym pokarmem dla kur. Ta druga na naturalne właściwości odkażające i zapobiega rozwojowi pasożytów.
W sierpniu odlatują  kulczyki a w końcu miesiąca odlatuje do Afryki środkowej pokrzewka ogrodowa, a do południowej – zaganiacz.  Pod  koniec sierpnia zaczynają odlatywać na południe słowiki. Jaskółki zbierają się w stada, i stopniowo odlatują na południe. W pierwszych dniach sierpnia młode bociany usamodzielniają się, by w połowie miesiąca gromadzić się w stada, wreszcie pod koniec jako pierwsze odlecieć.

Poranki są już rześkie, co bardzo lubię. Coraz częściej dzień wita nas mgłami - co uwielbiam :) A popołudnia skąpane są w nastrojowym świetle.















Po tych kilku tygodniach upałów powoli wszystko znów nabiera soczystości. I choć floksy zaczynają przekwitać trochę za szybko, bluszczyk kurdybanek w skrzynkach słabo zniósł południowe nasłonecznienie a na trawie gdzieniegdzie pojawiły się żółte placki to trochę deszczu i poranne rosy sprawiło, że kolory nie są już tak wyblakłe.





Na polach dojrzewa jary jęczmień i owies,  kwitną ziemniaki. Na ścierniskach zaczyna się nowe życie: kwitnie ostróżka, rumian polny, rdest plamisty. Zmienia się tez świat zwierzęcy.   W poszukiwaniu pokarmu gromadzą się ptaki – ziarnojady. Ścierniska wieczorami nawiedzane są przez stada gołębi grzywaczy.  Uwijają się gryzonie, na które w nocy polują lisy i łasice. Mysz domowa po żniwach wraca do zabudowań.
Ciekawa jestem czy w tym roku odwiedzi też nasz dom - w ubiegłym kilka myszek przechadzało się tu i ówdzie. Zwabiły je chyba zapasy ziarna zimowego dla ptaków, które stało w garażu. Trzeba było lokatorki delikatnie wyprosić :)



Widokiem kopciuszka będzie można się ciszyć bardzo długo, bo zostaje u nas zazwyczaj do października/listopada. Podwórkowe lęgi  były w tym udane i teraz mamy mnóstwo kopciuszków w okół domu.






Kociaki już podrosły i zaczynają już chadzać swoimi drogami.  Tak jak w bajce " Mają drogi swe i płoty, po prostu koci świat". Nie przeszkadza im to wcale w spaniu razem z kotkami i ssaniu mamusiowego cyca :)






 Wyrwałam się dzisiejszego przed wieczora na spacer. Jak zwykle odbyłam spotkanie z lisem. Tym razem lisek był mocno ciekawski... Biegał na skraju lasu, coś tam wąchał, często podskakiwał w końcu łapał jakiegoś gryzonia i zjadał  Nagle zorientował się, że coś dziwnego siedzi na środku łąki. Nie powiązał tego czegoś (czyli mnie) z człowiekiem :) Skakał wić dalej, Nie dawałam mu jednak spokoju....podbiegał bliżej, siadał, kręcił głową, znów podbiegał. Ewidentni coś mu nie pasowało. Unosił głowę w górę, wychylał się, kiwał jak surykatka. W końcu krcią robot zrobiły mi miauczący myszołów i wrzeszczące sójki. Lisek skumał, że jest jakiś wróg! Poruszyłam się, lisek zwiał znów na skraj. Nabrał odwagi i zaczął na mnie szczekać :) Szczekał jak rasowy burek ;) W końcu zwiał na dobre 


    Na koniec kilka kadrów ze spaceru :)






niedziela, 4 sierpnia 2013

Kurzy nabytek






Do naszego mini stadka dołączyły nowe kury :) I nie tylko o tym koledze na górze tu mowa. O nim później :)
Pojechaliśmy na kurzy targ w ubiegłą niedziele. O dziwo zaspaliśmy. Nasz niezawodny budzik - Zośka zaspał.
W rezultacie byliśmy troche za późno - sporo straganów zdążyło się już zwinąć.  Ale sprzedawca, od którego kupowaliśmy ostatnio jeszcze był :)
No i mamy :) Jak to by powiedziała Zośka: TADAAAAM :
(ale zanim przedstawie Nowe trzeba zobaczyć miny starego podwórkowego towarzystwa podczas powitania z koleżankami po fachu:
Te spojrzenia mówią wszystko! :) Tak, musicie mi wierzyć, że kury też mają wyraz twarzy/dzioba :)


Ale nie była tak dramatycznie. Kogut tylko na początku zachował się jak gbur i raczej ordynarnie przywitał nowe panie. Został jednak szybko spacyfikowany. Odpuścił i jest juz spokój.

Mamy więc nową Baronównę, Kostropotkę i Zielononóżkę ( jeszcze bez imienia). Tej ostatniej dokupimy towarzystwo, bo tym razem była tylko jedna. Stara Baronówna wczuła się w rolę i  oprowadza nowe towarzystwo po włościach. Pokazuje gdzie się je, gdzie są najlepsze robaki, kiedy można wyjadać z kocich misek i gdzie są najlepsze miejscówki do znoszenia jajek.







To teraz słów kilka o kogucie.
Oprócz podwórkowego Hrabiego mamy teraz i domowego :) Jego pierwowzorem był oczywiście sam Hrabia, czego dowodem jest ten długi ogon :) Uszyłam go głównie z dżinsowego materiału a reszta to bawełniane i polarowe dodatki. Ma nawet ruchome skrzydła, z czego jestem bardzo dumna :)



Ale dość już o drobiu :) Wybrałam się w końcu na łąkowo/leśny spacer. Po ostatnim starciu z komarami byłam przekonana, że się prędko nie odważę. A tu odwaga się znalazła ( ale chyba bardziej tęsknota) i komarów nie było! Byłam bardzo mocno zdziwiona :)


I od razu, jakby w nagrodę za odwagę spotkałam sarnę z młodymi. Jak to zazwyczaj bywa dzielił nas spory dystans. Podglądanie sarniej rodziny to naprawdę fascynująca sprawa :) Najpierw zobaczyłam malutką, która biegała po łące sama chyba nie wiedząc co by tu ze sobą zrobić. Pewnie mnie zobaczyła i była zaniepokojona. Chociaż tak jak wspominałam zachowałam duuuży dystans, żeby ich nie straszyć. Matka widząc chyba zaniepokojenia małej wyszła z pola żyta a za nią drugi maluch.  Małe biegały. zdawało się jakby chciały się powygłupiać :


                   Po wygłupach postanowiły coś zjeść.

A potem czmychnęły z zarośla :)


W czasie gdy obserwowałam sarnie sceny zauważyłam obok dosłownie morze krzaków jeżynowych :))
Genialny smak :)
Potem odkryłam mnóstwo jeżyn w innym miejscu. W tym tygodniu na pewno wybiorę się po jeżynowe plony z koszyczkiem. I nawet kraść nie będę, bo  rosną na łące po moich Dziadkach :)



Oprócz jeżyn na łące przelatywało wtedy mnóstwo jaskółek. Śmigały czasem metr ode mnie, nisko nad ziemią i tak szybko, że nie sposób było je normalnie uchywycić.
Podoba mi się jednak to rozmyte zdjęci, bo idealnie oddaje klimat tamtej chwili :)




Martwiłam się ostatnio o pokląskwy, których w tym roku zauważyłam znacznie mniej niż dotychczas. W zasadzie nie widziałam ich na polach w tym roku wcale. Na szczęście na tym ostatnim spacerze spotkałam kilka bujających się zawsze na wiotkich gałęziach :)






No i kwitną już nawłocie :) Czyli  potocznie mówiąc mimozy...





Na przeciwległych obrzeżach wsi spotkałam bociana spacerującego po drodze :) A spacerował nie bez przyczyny...po prostu łaził za kombajnem :)




                                  Taki kombajn to już bardzo rzadki widok niestety....





Na koniec zapraszam na jedn z najlepszych deserów jakie jadłam. Co więcej - sama go zrobiłam :)

Tarta jagodowa









Udanego tygodnia :)

Obserwatorzy