Lubię te mgły, które ostatnio wiszą nas wioską. Na pewno nie tylko u mnie ale i u większości z Was :)
Chociaż korki dziś były niemożliwe, nawet na wsi stał sznur samochodów ;)
Jest tak sennie, trochę może szaro i ciemno, może dla niektórych przygnębiająco.
Dla mnie nie, bo lubię tą nasza zmieniająca się aurę. Podobną rzecz usłyszałam ostatnio w tv i jestem tego samego zdania - umarłabym z nudów, gdyby non stop świeciło słońce.
Lubię zmnienność pór roku i nigdy nie żal mi tej, która mija - zawsze cieszę się następną.
Jesienne mgły ale i słoneczne popołudnia, dłuższe wieczory. Później są one zmorą i czekam, aż dzień będzie coraz dłuższy, ale teraz nie martwię się na zapas.
Żal tylko trochę ptaków, które już odleciały i każą na siebie czekać do wiosny. Ale za to pojawiają się u nas inne, wędrujące z północy, np. jemiołuszki czy jery i będzie można je podziwiać przy odrobinie szczęścia przy karmnikach.
O właśnie....już niedługo będzie można napełnić karmniki i podglądać ptaki z bliska :)
Pewnie się powtarzam ale zawsze czekam na tę chwilę jak dziecko. Zwłaszcza, ze w tym roku będziemy karmić ptaki razem z Zosią.
Kolejny, jesienio-umilaczem są bez wątpienia lampki, świece i lampiony przeróżne, które masowo odpalam w całym domu.
Chę podzielić się z Wami kilkoma pomysłami na własnoręcznie zrobione lampiony z wykorzytsaniem tego co macie na pewno pod ręką, co w kuchni lub w lesie zalega.
Ostatnio właśnie bardzo irytuje mnie te tysiące niepotrzebnych opakowań, które zapakowana jest każda, najmniejsza nawet rzecz. Jak Wańka Wstańka. Pudełko kartonowe, włożone w plastykową siatę, w nim plastykowy stelaż czy inne opakowanie, jakieś druty, podstawki i inne taśmy i dopiero cel zakupu.
Staram się wiec wykorzytsywać każdą nadająca sie na coś rzecz.
Jesienne lampiony
Tutaj w ruch akurat poszły słoiki. Tym co robią przetwory raczej nie zalegają ale czas na nie kiedyś się kończy a to co nie znalazło zastosowania można wykorzystać na taki właśnie lampion :)
Te zrobiłam z koronką. Pięknie wygląda w nich światło świec, chociaż muszę kupić większe niż zwykłe podgrzewacze.
A ten lampion powstał z patyczków pozbieranych w lesie.
Zwięszka serduszko - z kory brzozowej. Wszystko to wpadło mi w ręce w tamtym tygodniu na grzybach :) Tak na marginesie - patyków wtedy nazbierałam a grzyba ani jednego ;))
Tutaj lampion marcinkowy. Jak widać średnio trwały :)

Musze jeszcze wspomnieć o tej sowie. Sowy uwielbiam pod każdą postacią a tą już szczególnie. Przytargał mi ją M. za co go uwielbiam :)
Wczoraj późnym wieczorem musiałam znaleźć pojemnik na nowe zabawki Zosi.
Wzięłam wiklinowy koszyk i przyozdobiłam go ścinkiem, który pozostał mi z koca. który z kolei wykorzystałam wcześniej na wianki. Szybko, bez szycia i tak już zostało .
A dziś od rana trwa zabawa w robienie herbatki misiowi i mamie :)
Miłego tygodnia :)