niedziela, 27 lipca 2014

Tuż za oknem


 Zakurzyło się nieco tutaj na moim blogu. Ale tak to wychodzi, że wakacje rządzą się swoimi prawami - dużo się dzieje wokół domu a i dalej, poza nim też :)
W tym roku odwiedziliśmy Sopot - miejsce piękne, może trochę tłoczne. Zrobiliśmy sobie też krótki wypad do Gdańska - przepiękne, klimatyczne miasto, w którym byliśmy zdecydowanie za krótko.

Ale chciałam dziś o tym co dzieje się tuż za naszym oknem :)

A tu doczekałam się spełnienia małego marzenia - mamy własne, osobiste bociany :)

A zaczęło się dokładnie w dniu powrotu z Sopotu.
Gdy wjeżdżaliśmy wieczorem na podwórko powitał nas bocian stojący na dachu domu.

A trzeba przy tym powiedzieć, że stał na dachu dokładnie nad naszą sypialnią :)



Gdy wyszłam na sypialniany balkonik i spojrzałam w górę spotkałam się z nim oko w oko :)
Gapił się, wyciągał szyję aż mało co nie spadł z tego dachu mi na głowę ;)
Wyglądało to właśnie tak :




Udało nam się skosić łąkę tuż przed domem. A trzeba wiedzieć, że teraz to nie lada wyczyn, bo we wsi może dwóch gospodarzyć ma kosiarkę. My mamy ciągnik, a jakże :) ale kosiarki już niestety nie ma. Dlatego trzeba się trochę nachodzić i naprosić :)
Koniec końców - łąka jest skoszona, a to oznacza wielką uciechę dla bocianów ale i innych ptaków. Można się teraz przecież bez problemu zakręcić za jakimś gryzoniem, od biedy może być i żaba.
Najważniejsze jednak, że łąka skoszona, łatwo dostępna.



Łażą sobie więc codziennie 2 bociany po naszej łące, można je podglądać do woli :)






 A wieczorami przylatują na stary, suchy modrzew i spędzają nam nim noc .






O! Właśnie teraz słyszę klekot. Z okna przy którym siedzę mam widok na modrzew ale tutaj nikogo nie ma. Musi  więc być na słupie, który widać z sypialni....


I nie pomyliłam się :) przyleciał znów :)






Zapraszam Was też do ogródka.
Podczas naszej nieobecności kilka roślin niestety zmarniało, kilka uschło pod wpływem psiego działania :) ale generalnie wszystko ma się dobrze.


Tej wiosny postanowiłam rozmnożyć hosty przez najprostszy w świcie podział i udało się to znakomicie. Potrzebowałam kilku do cienistego zakątka a w centrum ogrodniczym sadzonka średniej wielkości to koszt 45 zł. Praca żadna a z 4 host mam osiem :)



W tym roku ogródek wzbogacił się też o piękną roślinę - perovskię. To srebrzytsy krzew o niebieskich kwiatach. Dorasta do 1,2 m wys i 0,8 m szer.
Niewiele jej potrzeba do szczęścia, rośnie nawet na słabej glebie lubi tylko dużo słońca choć i w lekkim półcieniu ma się znakomicie.
Przeważnie przemarza zimą  ale raczej do poziomu gruntu, wiosną po przycięciu bezproblemowo odbija.

Jest większa i o wiele łatwiejsza w uprawie niż lawenda. Pięknie pachnie i przyciąga owady jak szalona :)







Mam też wspomnianą lawendę, zobaczymy jak się uda moje kolejne podejście do niej.







Pachnie wieczorem niesamowicie perovskią, floksami, lawendą, werbeną, różami i maciejką....a najlepiej czuć to leżąc na hamaku :)


























Tuż za oknem, w ogródku i wokół podwórka mamy też mnóstwo ptaków ale  i sarny pojawiają się wieczorem pod płotem :)



Ten tutaj to mały kopciuszek. Kopciuszkowa para to stali mieszkańcy naszego ogródka a teraz kręcą się po nim też i młode. Są ciekawskie i bardzo śmiałe a najchętniej oblatują swoje obejście rano i wieczorem.







Jest też gąsiorek, ten co to lubi nadziewać swoje ofiary na patyki.
Są też ku mojej wielkiej radości wróble. A nie było ich już od kilku lat zbyt licznie. Pojawiły się znów gdy na podwórku zawitały kury :)









A ten tutaj to pasikonik. Wpadł z wizytą do nas do domu, posiedział trochę i poleciał nie wiadomo gdzie.



Życie za oknem toczy się więc pełną parą. Trzeba się tylko trochę przyjrzeć :)

A z wieści poza ogródkowych i ptasich muszę się koniecznie pochwalić wygraną w rocznicowym Candy w Szufladzie :)))))
  Udało mi się zdobyć 10 numerów "Czas na Filc", specjalnego wydania czasopisma "Mollie potrafi"
Dostałam już pierwszy egzemplarz i jestem zachwycona. Chociaż sama nie filcuje to znalazłam tam mnóstwo świetnych projektów, które można wykorzystać do zwykłego szycia :)
Dziękuję więc w tym miejscu i pozdrawiam serdecznie :)

I jeszcze przeprosiny dla wszystkich komentujących mój ostatni post za brak odpowiedzi. Nie było mnie prawie w domu ostatnio a jak byłam, to szyłam lalki :)
Pokażę Wam efekty następnym razem :)
 Wracam już jednak, jestem na posterunku i zapraszam do zostawiania komentarzy. Obiecuję, że na wszystkie odpowiem :)

Buziaki:)




18 komentarzy:

  1. Czyżby bociany to zapowiedź kogoś maleńkiego ? Piękne kwiaty w ogrodzie.Cudnie u Ciebie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi to przyszło do głowy, może coś przyniosą ;)

      Usuń
    2. Tak uparcie kręcą się nad sypialnią... codziennie przesiadują a to na dachu a to na słupie i zaglądają przez balkon.... :)

      Usuń
    3. :))))
      W roku kiedy zaszłam w ciążę z bliźniakami, bocian prawie wbił się nam w szybę samochodu w czasie jazdy. Coś w tym musi być :)

      Usuń
    4. O kurcze, czyli z tymi bocianami to nie przelewki.... ;)co zrobić, trzeba w takim razie żyć w zgodzie z naturą ;)

      Usuń
  2. Fajna ta bociania sesja jak i cała historia :-)

    Pozdrowinka :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetna opowiesc,bardzo mi się tam u Ciebie podoba,sielanka :))
    hosty tez rozmnażam przez podział
    kupowałam w necie,znalazłam świetny sklepik swego czasu,różne odmiany,kolory i wielkości,nie były aż tak drogie jak piszesz
    chyba jeszcze coś tam u nich kupię,muszę tylko odnaleźć ich stronkę
    a lawendę tez sadziłam,z nasionek,ale najpierw je mroziła z lodówce,w pojemniku z piaskiem :))
    zazdroszczę tych bociankó !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w centrum ogrodniczym właśnie taka była cena hosty, takiej już sporej. W necie faktycznie byłoby pewnie taniej :) ale tak mam za darmo :)
      Gratuluję lawendy rozmnożonej z nasionek!

      Pozdrowienia :)

      Usuń
  4. Jakie super sąsiedztwo, niewiarygodne tak spojrzeć boćkowi w oczy, masz wiele szczęścia, dobrze im u was.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękna relacja:) Rozumiem, że hosty (częściej używam nazwy funkie) rozmnożyłaś zwyczajnie przez podział? Żadna nie ucierpiała?:) perovskii nie znałam, rzeczywiście przypomina lawendę:) a lawendę uwielbiam, zwykle sobie hoduję z nasionek:)
    No i kopciuszkowe rodziny też się u mnie rozpanoszyły :) Młode rzeczywiście śmiałe i ciekawskie, a przy tym dosyć nieostrożne niestety. "Prywatny" bociek - rewelacja;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Funkie rozmnożyłam najprościej - przez podział. Żadna nie ucierpiała - przeciwnie wszystkie rozrosły się bardzo i każda jest już wielkości egzemplarza "matczynego" ;)
    Jesteś kolejną osobą, która ma lawende z własnych nasionek....muszę i ja spróbować!
    A kopciuszki są faktycznie przesłodkie, no i długo u nas zostają, bo do późnej jesieni !

    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie u Ciebie! tak sielsko, wakacyjnie... bardzo podobają mi się te mocno kobaltowe akcenty...Perowskię polecam, jest cudna, tylko na zimę trzeba porządnie okryć...
    pozdrawiam,
    m.

    OdpowiedzUsuń
  8. jejku jakie piękne zdjęcia... wspaniałe te boćki i ptaszorki i ogród.. W przyrodzie tak wiele się dzieje.. Nie rozumiem ludzi, którzy się nudzą, wystarczy wyjść na pole, na łąke, do lasu i poobserwować życie zwierząt, ja tak robie od czasu do czasu, i jestem pełna podziwu ile się dzieje.. Piękne zdjęcia !
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Te bocianie zbliżenia "face to face" - No po prostu GENIALNE! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialnych masz sąsiadów! my musieliśmy zadowolić się drewnianym boćkiem;) Niech Ci przynoszą szczęście i klekocza na zdrowie:) A Gdańsk jest piękny, mam nadzieję, że będzieszjeszcze miała okazję pozwiedzać spokojnie

    OdpowiedzUsuń
  11. Piekny post :))) Bardzo Ci zazdroszcze bocianow, bo tutaj ich nie ma :( a ja je kocham. Nadal pieknego lata zycze :) i deszczu bota potrzebny.Tutaj (Norwegia)krajobraz zaczyna sie robic jak jesienny. powodem jest brak deszczu I niespotykane cieplo, takze tez mam nadzieje ze niedlugo popada.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy