Zakurzyło się nieco tutaj na moim blogu. Ale tak to wychodzi, że wakacje rządzą się swoimi prawami - dużo się dzieje wokół domu a i dalej, poza nim też :)
W tym roku odwiedziliśmy Sopot - miejsce piękne, może trochę tłoczne. Zrobiliśmy sobie też krótki wypad do Gdańska - przepiękne, klimatyczne miasto, w którym byliśmy zdecydowanie za krótko.
Ale chciałam dziś o tym co dzieje się tuż za naszym oknem :)
A tu doczekałam się spełnienia małego marzenia - mamy własne, osobiste bociany :)
A zaczęło się dokładnie w dniu powrotu z Sopotu.
Gdy wjeżdżaliśmy wieczorem na podwórko powitał nas bocian stojący na dachu domu.
A trzeba przy tym powiedzieć, że stał na dachu dokładnie nad naszą sypialnią :)
Gdy wyszłam na sypialniany balkonik i spojrzałam w górę spotkałam się z nim oko w oko :)
Gapił się, wyciągał szyję aż mało co nie spadł z tego dachu mi na głowę ;)
Wyglądało to właśnie tak :
Gapił się, wyciągał szyję aż mało co nie spadł z tego dachu mi na głowę ;)
Wyglądało to właśnie tak :
Udało nam się skosić łąkę tuż przed domem. A trzeba wiedzieć, że teraz to nie lada wyczyn, bo we wsi może dwóch gospodarzyć ma kosiarkę. My mamy ciągnik, a jakże :) ale kosiarki już niestety nie ma. Dlatego trzeba się trochę nachodzić i naprosić :)
Koniec końców - łąka jest skoszona, a to oznacza wielką uciechę dla bocianów ale i innych ptaków. Można się teraz przecież bez problemu zakręcić za jakimś gryzoniem, od biedy może być i żaba.
Najważniejsze jednak, że łąka skoszona, łatwo dostępna.
Łażą sobie więc codziennie 2 bociany po naszej łące, można je podglądać do woli :)
A wieczorami przylatują na stary, suchy modrzew i spędzają nam nim noc .
O! Właśnie teraz słyszę klekot. Z okna przy którym siedzę mam widok na modrzew ale tutaj nikogo nie ma. Musi więc być na słupie, który widać z sypialni....
I nie pomyliłam się :) przyleciał znów :)
Zapraszam Was też do ogródka.
Podczas naszej nieobecności kilka roślin niestety zmarniało, kilka uschło pod wpływem psiego działania :) ale generalnie wszystko ma się dobrze.
Podczas naszej nieobecności kilka roślin niestety zmarniało, kilka uschło pod wpływem psiego działania :) ale generalnie wszystko ma się dobrze.
Tej wiosny postanowiłam rozmnożyć hosty przez najprostszy w świcie podział i udało się to znakomicie. Potrzebowałam kilku do cienistego zakątka a w centrum ogrodniczym sadzonka średniej wielkości to koszt 45 zł. Praca żadna a z 4 host mam osiem :)
W tym roku ogródek wzbogacił się też o piękną roślinę - perovskię. To srebrzytsy krzew o niebieskich kwiatach. Dorasta do 1,2 m wys i 0,8 m szer.
Niewiele jej potrzeba do szczęścia, rośnie nawet na słabej glebie lubi tylko dużo słońca choć i w lekkim półcieniu ma się znakomicie.
Przeważnie przemarza zimą ale raczej do poziomu gruntu, wiosną po przycięciu bezproblemowo odbija.
Jest większa i o wiele łatwiejsza w uprawie niż lawenda. Pięknie pachnie i przyciąga owady jak szalona :)
Niewiele jej potrzeba do szczęścia, rośnie nawet na słabej glebie lubi tylko dużo słońca choć i w lekkim półcieniu ma się znakomicie.
Przeważnie przemarza zimą ale raczej do poziomu gruntu, wiosną po przycięciu bezproblemowo odbija.
Jest większa i o wiele łatwiejsza w uprawie niż lawenda. Pięknie pachnie i przyciąga owady jak szalona :)
Mam też wspomnianą lawendę, zobaczymy jak się uda moje kolejne podejście do niej.
Pachnie wieczorem niesamowicie perovskią, floksami, lawendą, werbeną, różami i maciejką....a najlepiej czuć to leżąc na hamaku :)
Tuż za oknem, w ogródku i wokół podwórka mamy też mnóstwo ptaków ale i sarny pojawiają się wieczorem pod płotem :)
Ten tutaj to mały kopciuszek. Kopciuszkowa para to stali mieszkańcy naszego ogródka a teraz kręcą się po nim też i młode. Są ciekawskie i bardzo śmiałe a najchętniej oblatują swoje obejście rano i wieczorem.
Jest też gąsiorek, ten co to lubi nadziewać swoje ofiary na patyki.
Są też ku mojej wielkiej radości wróble. A nie było ich już od kilku lat zbyt licznie. Pojawiły się znów gdy na podwórku zawitały kury :)
Są też ku mojej wielkiej radości wróble. A nie było ich już od kilku lat zbyt licznie. Pojawiły się znów gdy na podwórku zawitały kury :)
A ten tutaj to pasikonik. Wpadł z wizytą do nas do domu, posiedział trochę i poleciał nie wiadomo gdzie.
Życie za oknem toczy się więc pełną parą. Trzeba się tylko trochę przyjrzeć :)
A z wieści poza ogródkowych i ptasich muszę się koniecznie pochwalić wygraną w rocznicowym Candy w Szufladzie :)))))
Udało mi się zdobyć 10 numerów "Czas na Filc", specjalnego wydania czasopisma "Mollie potrafi"
Dostałam już pierwszy egzemplarz i jestem zachwycona. Chociaż sama nie filcuje to znalazłam tam mnóstwo świetnych projektów, które można wykorzystać do zwykłego szycia :)
Dziękuję więc w tym miejscu i pozdrawiam serdecznie :)
I jeszcze przeprosiny dla wszystkich komentujących mój ostatni post za brak odpowiedzi. Nie było mnie prawie w domu ostatnio a jak byłam, to szyłam lalki :)
Pokażę Wam efekty następnym razem :)
Wracam już jednak, jestem na posterunku i zapraszam do zostawiania komentarzy. Obiecuję, że na wszystkie odpowiem :)
Buziaki:)
A z wieści poza ogródkowych i ptasich muszę się koniecznie pochwalić wygraną w rocznicowym Candy w Szufladzie :)))))
Udało mi się zdobyć 10 numerów "Czas na Filc", specjalnego wydania czasopisma "Mollie potrafi"
Dostałam już pierwszy egzemplarz i jestem zachwycona. Chociaż sama nie filcuje to znalazłam tam mnóstwo świetnych projektów, które można wykorzystać do zwykłego szycia :)
Dziękuję więc w tym miejscu i pozdrawiam serdecznie :)
I jeszcze przeprosiny dla wszystkich komentujących mój ostatni post za brak odpowiedzi. Nie było mnie prawie w domu ostatnio a jak byłam, to szyłam lalki :)
Pokażę Wam efekty następnym razem :)
Wracam już jednak, jestem na posterunku i zapraszam do zostawiania komentarzy. Obiecuję, że na wszystkie odpowiem :)
Buziaki:)
Czyżby bociany to zapowiedź kogoś maleńkiego ? Piękne kwiaty w ogrodzie.Cudnie u Ciebie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż mi to przyszło do głowy, może coś przyniosą ;)
UsuńTak uparcie kręcą się nad sypialnią... codziennie przesiadują a to na dachu a to na słupie i zaglądają przez balkon.... :)
Usuń:))))
UsuńW roku kiedy zaszłam w ciążę z bliźniakami, bocian prawie wbił się nam w szybę samochodu w czasie jazdy. Coś w tym musi być :)
O kurcze, czyli z tymi bocianami to nie przelewki.... ;)co zrobić, trzeba w takim razie żyć w zgodzie z naturą ;)
UsuńFajna ta bociania sesja jak i cała historia :-)
OdpowiedzUsuńPozdrowinka :-)
wow, piękne
OdpowiedzUsuńświetna opowiesc,bardzo mi się tam u Ciebie podoba,sielanka :))
OdpowiedzUsuńhosty tez rozmnażam przez podział
kupowałam w necie,znalazłam świetny sklepik swego czasu,różne odmiany,kolory i wielkości,nie były aż tak drogie jak piszesz
chyba jeszcze coś tam u nich kupię,muszę tylko odnaleźć ich stronkę
a lawendę tez sadziłam,z nasionek,ale najpierw je mroziła z lodówce,w pojemniku z piaskiem :))
zazdroszczę tych bociankó !!!
U nas w centrum ogrodniczym właśnie taka była cena hosty, takiej już sporej. W necie faktycznie byłoby pewnie taniej :) ale tak mam za darmo :)
UsuńGratuluję lawendy rozmnożonej z nasionek!
Pozdrowienia :)
Jakie super sąsiedztwo, niewiarygodne tak spojrzeć boćkowi w oczy, masz wiele szczęścia, dobrze im u was.
OdpowiedzUsuńSama nie wierzyłam, ze jestem tak blisko :)
UsuńPiękna relacja:) Rozumiem, że hosty (częściej używam nazwy funkie) rozmnożyłaś zwyczajnie przez podział? Żadna nie ucierpiała?:) perovskii nie znałam, rzeczywiście przypomina lawendę:) a lawendę uwielbiam, zwykle sobie hoduję z nasionek:)
OdpowiedzUsuńNo i kopciuszkowe rodziny też się u mnie rozpanoszyły :) Młode rzeczywiście śmiałe i ciekawskie, a przy tym dosyć nieostrożne niestety. "Prywatny" bociek - rewelacja;)
Funkie rozmnożyłam najprościej - przez podział. Żadna nie ucierpiała - przeciwnie wszystkie rozrosły się bardzo i każda jest już wielkości egzemplarza "matczynego" ;)
OdpowiedzUsuńJesteś kolejną osobą, która ma lawende z własnych nasionek....muszę i ja spróbować!
A kopciuszki są faktycznie przesłodkie, no i długo u nas zostają, bo do późnej jesieni !
Pozdrowienia :)
Pięknie u Ciebie! tak sielsko, wakacyjnie... bardzo podobają mi się te mocno kobaltowe akcenty...Perowskię polecam, jest cudna, tylko na zimę trzeba porządnie okryć...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
m.
jejku jakie piękne zdjęcia... wspaniałe te boćki i ptaszorki i ogród.. W przyrodzie tak wiele się dzieje.. Nie rozumiem ludzi, którzy się nudzą, wystarczy wyjść na pole, na łąke, do lasu i poobserwować życie zwierząt, ja tak robie od czasu do czasu, i jestem pełna podziwu ile się dzieje.. Piękne zdjęcia !
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Te bocianie zbliżenia "face to face" - No po prostu GENIALNE! :D
OdpowiedzUsuńGenialnych masz sąsiadów! my musieliśmy zadowolić się drewnianym boćkiem;) Niech Ci przynoszą szczęście i klekocza na zdrowie:) A Gdańsk jest piękny, mam nadzieję, że będzieszjeszcze miała okazję pozwiedzać spokojnie
OdpowiedzUsuńPiekny post :))) Bardzo Ci zazdroszcze bocianow, bo tutaj ich nie ma :( a ja je kocham. Nadal pieknego lata zycze :) i deszczu bota potrzebny.Tutaj (Norwegia)krajobraz zaczyna sie robic jak jesienny. powodem jest brak deszczu I niespotykane cieplo, takze tez mam nadzieje ze niedlugo popada.
OdpowiedzUsuń