Żurawie już od tygodnia patrolują naszą okolice. przyleciały trochę później niż rok temu ale są:)
Prawdopodobnie
ta sama para co od lat - przez kuchenne okno widać je co rano na
żerowisku, po południu, gdy wracamy z Zosią z przedszkola stołują się po
drugiej stronie wsi, gniazdo mają prawdopodobnie na okolicznym bagnie.
W tym roku wyjątkowo jakoś nie zrobiłam im jeszcze zdjęcia. Przyglądam się, obserwuje...nie chce płoszyć :)
Tulipany
już dawno wychyliły się spod ziemi, hiacynty, szafirki też są na
zewnątrz. Gałązki tawuły obsypane są już zielonymi pąkami liściowymi i
tylko patrzeć jak się rozwiną.
Muszę koniecznie zrobić wiosenną sesje ogródkową...może w niedzielę pogoda będzie łaskawsza.
Z wieści ogródkowych: mamy nowych mieszkańców podwórka ale o tym następnym razem :)))
A dziś chcę Wam pokazać nową Tildę, która powstała na specjalne zamówienie Pani Oli :)
(Jeśli mnie czyta, to pozdrawiam serdecznie :))
Aniołek miał być w jasnych, pastelowych barwach i być prezentem na roczek córeczki Pani Oli.
Nigdy nie mogę powstrzymać się od zrobienia takiej lalce kilku spódniczek. Jedna to jakoś tak za mało :)
Zresztą wiem od Zosi, że lalka z zasady służy do przebierania, więc jedna kiecka to zdecydowanie za mało i w ogóle bez sensu.
Ta ma 3 spódniczki i fartuszek/zapaskę, która może robić też za welon. Welon to też dziewczyński must have, więc gdy założyć welon to koronkowej kiecki mamy tildowy strój ślubny.
A to już jest dziewczyńska pełnia szczęścia....przynajmniej u Zosi :))
Pozdrowienia :))))
bardzo ładna!
OdpowiedzUsuńDzięki :) cieszę się, że lala się podoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia :)
Tilda śliczniutka, chyba i ja skorzystam z rad Twojej Zosi,że jedna kiecka to w ogóle bez sensu. Dzięki Zosia za rady. Musisz zostać taką naszą blogową konsultantką.
OdpowiedzUsuń