środa, 24 kwietnia 2013

Wsiąkłam :) jak pewnie większość z Was pochłonęło mnie roślinne szaleńswo ogrodowo-balkonowe.
Ciągle coś sieje, sadzę, wypełniam balkonowe skrzynki i maluję sare rupiecie oczywiście :)

Oprócz ego kiedy tylko mogę wyruszam na łąki, pola i w zagajniki aby nasycić się konakem z wiosenną przyrodą :)

Zamarzyły mi się niebieskie skrzynki na kwiaty balkonowe. W swoijej okolicy nie znalazłam akich oczywiście. W ogóle jak sięgam pamięcią, o nie spotkałam się z takimi. Szczyt możliwości producentów ( jeślichodzi o e najpopularniejsze plastikowe skrzynki) to kolory: brązowy, zielony i raryas- biały :).
Mam sporo takich ale brązy jak dla mnie nie dodają kwiaom uroku. Co innego czywiście gdy są to stare donice gliniane albo drewniane czy z terrakoty. Ale brązowy plastik zdecydowanie mi sbrzydł.

Postanowiłam sama zrobić sobie błękitne skrzyneczki. Zastanawiałam się tylko czym potraktować tworzywo sztuczne, żeby całe to przedsięwzięcie było trwałe i nie odłaziło płatami po kilku dniach.
Myślałam o farbie olejnej ale taka raczej nie łapie się ze śliską plastikową powierzchnią. Wybór padł na lakier w spreju. W moim Gs-ie :)))))))))) znalazłam 2 odcienie niebieskiego lakieu.
Potraktowane takim lakierem skrzynki świetnie się pokryły i błyskawicznie wyschły.
 Do niebieskich skrzynek na poczatek powędrowały różowe pelargonie zwysające i kremowe surfinie.
Wczoraj dokupiłam jeszcze mój ulubiony wypełniacz balkonowych kompozycji - bluszczyk kurdybanek, który rośnie bardzo szybko i spływa ze szkrzynek kaskadą zieleni. Uwielbiam go :) Najpopularniejsza jest odmiana pstra.



Jak kurdybanek wyglada w pełni sezonu  możecie zobaczyć na zdjęciu z ubiegłego roku.



 Innym wypełniaczem, który kupiłam jest Plektrantus koleusowaty (popularne nazwy: komarzyca, komarnica, kadzidełko). Są tacy, którzy tweirdzą, że śmierdzi - ja uwielbiam jego zapach. W zasadzie to uważam, że nazywanie tych roslin wypełniaczami jest krzywdzące, dla mnie grają główną i nieozdowną rolę w kompozycji :) Na początku wzrostu wytwarza gęstą kopułę krótkich, obficie ulistnionych pędów, które intensywnie rosną osiągając nawet 1,5 m długości (pod wpływem ciężaru liści pędy przewieszają się, tworząc kaskadę).


Do tego doszły niezapominajki i sufrinie w bladoróżowym odcieniu.

Oby wszytsko rosło jak szalone i równie szalenie kwitło.





Do tych białych skrzynek posiałam maciejkę, której zapach uwalniający się letnimi wieczorami jest obłedny. Niesety jedna ze skrzynek jest już pusta, gdyż zrzucił ją kot, który zakrada się po wielkim żywotniku na balkon :/
Musze zasiać ją jeszcze raz..... i zabezpieczyć skrzynki przed kocim rozrabiaką :)


Na ukończeniu jest też stół ale efekt pokażę innym razem :)

A w ptasim świecie rzecz ma się tak:
Zadomowiła sie u nas pewna kapturka, która codziennie i neistrudzenie pięknie śpiewa. Kapturka jest pospolitym ptakiem naszych lasów, ale jest dość skryta i trudno ją zobaczyć. Swą obecność ujawnia głośnym fletowym śpiewem, który rozpoczyna się cichym wstępem.

Coś pewnego ranka z kapturkami było na rzeczy, bo jedna obudziła mnie własnie swoim śpiewem a potem spotykałam je prawie na każdym kroku, co do  tej pory mi się nie zdarzało. W lesie pojawiała się jakaś co chwilkę. Skakała po gałęziach, śpiewała zdawało się prawie jakby mnie zaczepiała :)

Po ogrodzie grasują też pleszki. Pleszka jest ptakiem nieco mniejszym od wróbla, jej ciało jest szczupłe, nogi długie i cienkie. Samiec jest raczej nie do pomylenia z żadnym innym gatunkiem krajowym: z wierzchu szary, czarna maska i podbródek, czoło białe, pierś rdzawoczerwona. Również jego ogon jest koloru rdzawego, co jest charakterystyczne nie tylko dla pleszki, ale i spokrewnionego z nią kopciuszka. Obydwa gatunki bardzo często kiwają ogonem. Samica pleszki z wierzchu jest szarobrązowa, na spodzie jasna i ma płową pierś.


W lesie często widuję też kowaliki. Raczej cały czas tą samą parę.










 No i lisek :) Liska widziałam już 3 raz w tym samym miejscu co ostatnio. Tym razem jednak to on mnie przechytrzył i zobaczył wcześniej. Pogapił się tylko chwilkę i uciekł do lasu.




Mam tyle opowieści zwierzakowych w głowie, ze musiałabym pisać codziennie. Bo codziennie coś ciekawego się w przyrodzie  u nas dzieje. Jeśli nie wyjdę na spacer, to zawsze zobacze coś na rozlewisku za oknem.
Niedawno np. byłam świadkiem ciekawej sceny jak to okupujące rozlewisko rybitwy przegoniły błotniaka stawowego. A musicie wiedzieć, że błotniak to kawał drapieżnego ptaszyska. Zdjęcie całej tej akcji zrobiłam tylko z okna czyli z dość daleka więc jakość jego jest kiepska. W każdym razie rybitwy atakowały nieszczęsnego drapola w powietrzu tak zacięcie, że wygoniły go do lasu. Niesamowita odwaga :)

Tą histrią kończę życząc przyjemnego obcowania z naturą tej wiosny :)

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Przyroda online

Wiem, że wiele z Was marzy o takim zwykłym spacerze po lesie albo łące, kiedy zza krzaka śmignie lis, w trawie widać wystające uszy szaraka, a na polanie przechadzają się sarny. Piszecie, że tęsknicie  za takimi widokami. Wiadomo, że nie każdy ma możliwość podglądania przyrody. No bo przecież trzeba mieć gdzie iść a gdy się mieszka w mieście, to musi wystarczyć park a nic mi nie wiadomo, żeby po miejskich parkach regularnie przechadzały się sarny :) No chyba, że dziki z Krynicy Morskiej :) Trzeba mieć kiedy iść a praca i obowiązki domowe zajmują większość dnia  i wieczoru.
Mam ja i na to receptę :)

 Jak to zwykle w dzisiejszych czasach już bywa - wszystko jest w internecie.
 Dzikie zwierzęta też.
Można je podglądać w większości przypadków w dzień i w nocy, jeśli ktoś posiada przybytki typu tablet czy inny wszystko potrafiący telefon, w którym luzem lata internet to i w autobusie albo innym środku służącym do przemieszczania się ;)

Dzięki kamerkom internetowym mamy szansę zobaczyć coś co w naturze jest prawie niemożliwe. Składanie jajek przez bociany, wykluwanie się sokołów lub karmienie piskląt. Ostrzegam tylko, że to wciąga :)


Zabiorę Was dziś na żubrzą polanę, do karmnika, bocianiego gniazda i na estońską polanę pełną saren.

Od kilku miesięcy prawdziwą furorę w internecie robi transmisja na żywo z Nadleśnictwa Browsk (woj. podlaskie), gdzie można śledzić życie tamtejszych żubrów. Kamera została zainstalowana w jednym z miejsc dokarmiania tych zwierząt, na śródleśnej polanie na północnym skraju Puszczy Białowieskiej


Żubrzą polanę odwiedzają też jelenie, sarny, dziki a nawet wilki. 
Pamiętam wielkie poruszenie gdy pojawiły się w oku kamerki :)

Żubry online - Zobacz transmisję

Gdy na polanie akurat nie ma żurbrów kamera skierowana jest na karmnik dla ptaków :)
 Podobno żubrzego big brothera upodobali sobie zwłaszcza studenci przygotowujący się do sesji :)


 
 Ja swoją przygodę z podglądaniem online rozpoczęłam jakieś 5  lat  temu. Na kamerkę obserwującą bocianie gniazdo natknęłam się podczas pisanie jednej z prac na studiach. O bocianach właśnie :) Gniazdo znajdowało się w Chybach. Niestety chyba od 2 sezonów bocianów już tam nie ma.

Najpopularniejsza bociania kamerka znajduje się w Przygodzicach.

Bociany z Przygodzic są już w gnieździe i niedługo można spodziewać się jajek :)

W tym sezonie podglądam też Bociany z Warszewa. Antoś i Tosia mają już pierwsze jajo
 :)

  Gniazdo sokoła wędrownego na Warszawskim Pałacu Kultury. Obserwowane od kilku lat, dorobiło się nawet własnego stowarzyszenia.
http://webcam.peregrinus.pl/pl/warsz...lad-z-warszawy

Siostrzane gniazdo pustułek w Brześciu na Białorusi.
http://www.birdwatch.by/pustalga_brest2011

Kolejny sokół wędrowny. Kolor, świetna jakość obrazu!
http://www.ustream.tv/channel/livenest

Bociany polskie z Lewkowa. (doskonała jakość obrazu nawet w powiększeniu!)
http://bociany.tv/index.php?a=l1&camera=1

Gniazdo, które przechodzi z rąk do rąk albo raczej ze skrzydeł do skrzydeł . Jeszcze niedawno zajmował je czarny bocian a w tej chwili wprowadził się do niego orzeł.
Kamera przekazuje doskonały głos z lasu. Przed chwila słyszałem kukułkę, czasem słychać szum lasu i krople deszczu.
http://www.looduskalender.ee/en/node/9925


Gniazdo koliberków:
http://www.ustream.tv/hummingbirdnestcam

Głównie sarny.
http://deertrail.us/

Piękne gniazdo orła
http://www.eenet.ee/EENet/saunja.html

Estońska polana
http://www.eenet.ee/EENet/karu.html
i inne estońskie kamerki ( bardzo popularne) w tym także widok na gniazdo bociana czarnego :)

http://www.eenet.ee/EENet/kaamerad

Jest więc co podglądać :) Ciekawa jestem czy wciągniecie się w jakąś ptasią czy żubrzą historię jak ja :)


A na wiosce też gorąco.
Zrobiło mi się za kuchennym oknem rozlewisko. Z każdym rokiem większe. Na szczęście na tyle daleko, by nie bać się podtopienia oraz na tyle blisko, by obserwować ptasie sceny np. przy porannej herbacie :)

Mamy więc żurawie i bociany ( para i jeden biedak brodzący z boku pod lasem).
Kaczki krzyżówki, łyski, czajki i chyba rybitwy.
Ponadto cała szpacza zgraja.







Na podtopionych łąkach szaleją pliszki siwe ( to te koleżanki na 2 zdjęciach powyżej). Nad nimi śpiewają skowronki.

Polecam Wam przedwieczorny spacer po lesie albo jakimś zagajniku lub choć okrajku. Tam przepięknie śpiewają kosy swoim fletowym, pogwizdującym głosem.

Sporo tej wiosny widuję rudzików. I znów z przykrością muszę stwierdzić, że te które ja spotykam wcale nie są takie towarzyskie jak piszą o nich w mądrych książkach :)
W ogrodzie też mam 2 ale zwiewają jak tylko poruszę się na horyzoncie.

A to mysikrólik, który cały rok bezustannie myszkuję w moich starych świerkach :)

No i w końcu gwiazda łikendu :) Bo ja tak o tych lisach ostatnio Wam pisze i piszę, a prawie żadnego zdjęcia nie pokazuję. A nie pokazuję, bo zwyczajnie nie mam. Tzn. nie miałam.
W sobotę jednak czuwały nade mną gile i zięba i to one zwabiły mnie na drogę, którą zazwyczaj nie chodzę. Popatrzyłam na ptaki i poszłam dalej odmienną trasą. Możecie wierzyć lub nie ale myślałam o właśnie o lisie, pełna nadziei że a nuż pojawi się niespodziewanie gdzieś w zasięgu wzroku....no i jest :)))
I mam juz swoja teorię jeśli lis Cię nie usłyszy ( a ten nie słyszał, bo szłam pod wiatr) to i Cię nie zobaczy. Nie zobaczy, bo zazwyczaj jest bardzo skupiony na trzymaniu nosa przy ziemi i wyszukiwaniu czegoś na ząb. Już nie raz tak było.

Ten mnie absolutnie nie widział ( a może tylko udawał :) )
Pierwszy raz miałam możliwość obserwowania rudego aż tak długo i musze stwierdzić, że kolega lis chyba nie głoduje - przy mnie złowił 5 posiłków. Nie wiem co prawda co konkretnie ale w zasadzie pysk mu się nie zamykał.
Szkoda tylko, że zdjęcia mogłam robić akurat tylko pod słońce - ucierpiały przez to na jakości niestety.





A oto i mój Mały Obserwator Przyrody a w zasadzie obserwatorka. Przybył jej nowy sprzęt w postaci lornetki. To cudo optyki powstało na szybciutki, w 3 minuty z rolek po papierze toaletowym. I miałam już ją przerabiać, ładnie i równo okleić ale stwierdziłam, ze to już nie będzie to samo :) Czasem byle jaka zabawka staję się tą ukochaną na lata :)


Wczoraj zrobiliśmy Zosi też mikrofon w ten sam sposób ale jest tak na szybciutko oklejony, że go nawet nie pokaże :) Spodziewam się, że będzie jedną z ulubionych Zosinych zabawek.


Rozpoczęłam dziś prace podwórkowe roboty i w ich trakcie ustrzeliłam dziś miłość mazurków na płocie ale to pokaże Wam następnym razem :)


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Wielkie poruszenie

Wczoraj o 5 rano budzi mnie Zosia. Siadam zaspana na łóżku spoglądam przez okno. 
Na polu po drugiej stronie drogi pomyka lisek. Podchodzę do okna i śledzę go wzrokiem jeszcze przez kilka minut. Biega, tak śmiesznie  i charakterystycznie przepierając łapami, szuka czegoś do upolowania ale pod zalegającym jeszcze śniegiem nie jest to takie łatwe.
Podskakuje, zawraca, drobi tymi łapinkami...w końcu znika w lesie
No i już wiem, że dzień będzie udany :)

I faktycznie. Dzień wstał piękny, słoneczny od samego początku. Około południa wyszliśmy z Zosią na podwórko, żeby nacieszyć oczy widokiem topniejącego śniegu a uszy dźwiękiem wody spływającej rynnami niczym rwącym potokiem.
Potem obowiązkowo trzeba było zaliczyć spacer szlakiem najgłębszych kałuż :)
Piękne słońce sprawiło, że żurawie dały o sobie znać i po całej wsi niósł się ich klangor.
Nie miałam  w planach dłuższego spaceru ale po zobaczeniu przelatujących nad głową żurawi nie mogłam się powstrzymać :)
Zosia i tak już cała mokra od kałużowego spaceru wróciła z tatą do domu a ja w średnio nadających się na błoto butach i oczywiście aparatem na szyi poszłam podpatrywać czy pierwszy cieplejszy dzień obudził już las.
Po drodze spotkałam pierwsze kwitnące kwiaty :)



A w lesie i na łąkach wielkie wiosenne poruszenie :)
Najpierw przywitała mnie ta sama para żurawi, które perę minut wcześniej przeleciały nad naszymi głowami. Wróciły już na swoje stałe od lat miejsce - małe bagienko ukryte między podmokłą łąką a ścianą lasu.
Przechadzały się wzdłuż łąki, krzykiem oznajmiając swoją obecność. Jest w ich głosie coś elektryzującego i mistycznego.

Sfotografowałam je z dużej odległości ( ok. 200-300 m). Nie chciałam zakłócać ich spokoju. Ptaki i tak już są wystarczająco zmęczone przedłużającą się zimą.
Zresztą,  na polach zalega jeszcze dużo śniegu a buty zdążyły mi już dawno przemoknąć :)

Jeśli macie ochotę posłuchać to podrzucam film ( nie mój), gdzie można nacieszyć się ich głosem :)


 W zagajniku uwijało się mnóstwo ptaków. Pogwizdywały szpaki, stroszyły pióra, naśladowały różne głosy. Dzięcioły bębniły, ganiały się pomiędzy gałęziami. Spotkałam też kowalika. Majstrował zawzięcie coś przy dziupli wykutej przez dzięcioła. Te ptaki same nie wykuwają dziupli, lecz potrafią zmniejszać średnicę zbyt dużego otworu wejściowego oblepiając go gliną. Poza tym kowalik jest  jedynym naszym ptakiem, który chodzi po pniu i gałęziach głową w dół :)





Obserwowałam go  w skupieniu i nawet nie wiem kiedy na drodze pojawił się zając. Mignął mi tylko z tyłu głowy :) i po sekundzie nie było po nim śladu.


 Zostałabym w lesie dłużej ale przemoczone buty wygrały :)

Niemniej jednak mimo, że króciutki to był bardzo udany spacer.


A co w domu ?

W domu piekłam chleb, przygotowywałam sadzonki pelargonii, wysiewałam wiosnę i szyłam zasłonkę :)

Wygrałam też CANDY u OLI  :)
 Dotarła do mnie piękna filiżanka. Dziękuję :)


Dostałam też wyróżnienie  od Sylwi, za które serdecznie dziękuję i ściskam :)


Wracając do chleba. Pierwsza próba to była porażka :) nie wyszedł zakwas nie wyszedł i chleb. Nie poddałam się i zrobiłam nowy zakwas, z którego powstał potem całkiem udany zaczyn i powiedzmy, że średni chleb. To właśnie ten jest na zdjęciach :)

 A potem było już z górki :) Każdy chleb wychodzi coraz lepszy :)



 Rozmnażanie pelargonii jest bajecznie proste.
Dorodny wierzchołek pędu długości 10-15 cm ucinamy się żyletką bądź ostrym nożem tak, aby nie uszkodzić rośliny. Tniemy ok.1 cm pod oczkiem. Dolne liście sadzonki usuwamy by ograniczyć parowanie.
Zanurzamy w preparacie do ukorzeniania i wsadzamy do doniczki, tak aby koniec pędu nie dotykał dna. Pozostaje tylko postawić sadzonki w ciepłym i słonecznym miejscu i czekać :)

 Wysiałam też zioła, żeby było co podskubywać z parapetu :)


 Dziś pojawiły się też szpaki. Co prawda przyleciały już kilka tygodni temu, ale padający śnieg, zamiecie i wichury skutecznie przegoniły je z naszego obejścia. Martwiłam się, że może się nie pojawią ale są ! :)
Wygrzewają się, szperają w trawie, która wychyliła się spod śniegu i drą się pięknie :)
To zdjęcie właśnie sprzed kilku tygodni, kiedy szpaki smętnie koczowały na drzewach szukając swojego miejsca.

A tutaj już w dzisiejszym słońcu

W przedświątecznym międzyczasie w kuchni pojawiła się zasłonka do szafki.

Podszkoliłam się ostatnio z pieczenia a na tapetę poszły tarty. Już nie mogę doczekać się sezony na maliny i tarty ze świeżymi malinami.


Może już zauważyliście, że zmieniłam nazwę bloga. Puchacz stał się Polnym Bukietem a to dlatego, że pod  taką nazwą będzie funkcjonowała moja strona związana jakby nie patrzył z moim zawodem - czyli aranżacją zieleni :)
Postanowiłam więc korzystać z jednej nazwy :)



Z pozdrowieniami szczególnie dla nowych obserwatorów :)

Obserwatorzy