piątek, 14 grudnia 2012

Pomysły na świąteczne dekoracje



 W przerwach latania ze ścierą ( czego mam już serdecznie dosyć ) przygotowuję ozdoby i dekoracje świąteczne. Chociaż chyba nie nazwałabym ich tak do końca świątecznymi raczej zimowymi. Tak, to są dekoracje zimowe :)
Chociaż kilka typowo świątecznych akcentów na pewno się znalazło.


Wykorzystałam przede wszystkim naturalne materiały - szyszki, mech, wiklinę...no dobra - znalazł się też sztuczny śnieg ;)


 Powstał tradycyjnie wianek. I powiem Wam, że stanowczo odradzam zabawę z szyszkami w posprzątanej już kuchni :))) Lepiej zająć się tą zabawą PRZED porządkami :) Ale trudno, po całym tygodniu latania na miotle to ponowne odkurzanie i mycie podłóg dla mnie pikuś.




Tutaj wiklinę spryskałam magicznym urządzenie ze sztucznym śniegiem. Tylko  trzeba liczyć się z tym, że to ustrojstwo nie jest zbyt trwałe.
 



 Nakomodowa "wystawka" :) 
Jest sarenka, którą dostałam od Gosi, są i gałązki sosny. Szczerze mówiąc to miałam nadzieję, że będzie pachniało lasem jak nie w domu to chociaż w pokoju. Ale to chyba za mały kaliber :) Póki co ratuje się olejkiem zapachowym z sosny :)




Jest i wianek z mchu z materiałowym serduszkiem i szyszkami.
Szyszki w obu wiankach potraktowałam niebieską i białą farbką.





 O, mówiłam, że znajdzie się coś świątecznego i czerwonego!
 
  







Na koniec przedstawiam Wam pasibrzucha-akrobatę :)



 Uciekam już uzupełniać mój nowy nabytek - zeszyt do Zośkowych powiedzonek. Nabyłam takie coś i mam mocne postanowienie spisywać wszelkie mądrości mojej córki, bo z dnia na dzień robi się tego coraz więcej. Szkoda, żeby te wszystkie perełki uleciały z pamięci.
Np. takie wymądrzanie się z początku grudnia:

Mówię do Zosi:
- Zośka, nie właź na odkurzacz bo spadniesz i się potłuczesz...
Zosia na to:
- Mamo, idź mieszać zupę.......


Swoją drogą niech mi ktoś powie dlaczego zwykły zeszyt A5 z twardą okładką kosztuje
 7, 50 ?????? Zatrzymałam się na 3 zł :)
 Już mnie strach obleciał na myśl o posłaniu panienki do szkoły :))


 Trzymajcie się ciepło i nie popłyńcie z zapowiadaną odwilżą :)

środa, 12 grudnia 2012

Odrobina zimowo-świącznego światła

Wieczorna chwila odpoczynku po dniu spędzonym na porządkach.

Co ja bym bez tej mojej małej Zosi zrobiła - uwielbia wręcz pomagać mi w domowych walkach z kurzem i brudną podłogą. Wszelkie urządzenia, które robią " psik, psik" są Zosi przyjacielem, wszystko co można zmoczyć a potem wytrzeć również.

A to już moja odrobina świątecznego klimatu.
Białe lampki oświetlające okno mają magiczny klimat zwłaszcza wieczorem i bladym świtem, gdy dzień bardzo powoli budzi się odsłaniając śnieżne czapy za oknem.




Moje ukochane : cyprys ' Goldcerst  Łac. Cupressus macrocarpa Goldcrest i  cyprysik Ellwoodii  
Łac. Chamaecyparis lawsoniana 'Ellwoodii


Cyprys 'Goldcrest' to brytyjska odmiana hodowlana, często sprzedawaną jako roślina doniczkowa. Ja bardzo lubię to soczyste zabarwienie liści:) Pewnie sporo z Was ma takie cyprysy jako świąteczną ozdobę.Nie spodziewacie się jednak, że będzie gościć w domu więcej niż jeden czy dwa sezony. C.m.'Goldcrest' jest ciekawym, choć krótkotrwałym dodatkiem do kolekcji roślin doniczkowych.Cyprysy uprawiane w domu preferują w lecie chłód, około 18°C. Przy wyższych temperaturach należy im zapewnić dobrą wentylację i rozważyć umieszczenie roślin na dworze, na okres letnich upałów.Żeby zachować barwę liści, cyprys potrzebuje jasnego światła. Latem uważajmy, by liście na roślinach uprawianych w domu nie dostały poparzeń. Najlepsze dla nich jest światło jesne, lecz niebezpośrednie.Po dokładnym podlaniu bryły korzeniowej czekamy, aż wyschnie powierzchnia podłoża i dopiero wtedy ponownie podajemy roślinie wodę. W zimie okazy doniczkowe powinny mieć raczej sucho.W przegrzanych i suchych pomieszczeniach liście rośliny mogą zbrązowieć i kruszyć się. Dlatego, jeśli to możliwe, obniżamy wówczas temperaturę. Jeżeli nie - zwiększamy wilgotność w bezpośrednim otoczeniu rośliny, ustawiając w pobliżu nawilżacz lub miskę z wodą.



Chamaecyparis lawsoniana 'Ellwoodii' z kolei to wolno rosnąca odmiana. Dorasta po 10 latach do 1 m wysokości. Ma zwarty, gęsty, stożkowy pokrój. Gałązki są pokryte drobnymi niebieskozielonymi igiełkami. Lubi kwaśną, przeciętną glebę. Ten cyprysik nadaje się do sadzenia na skalniakach, wrzosowiskach i w pojemnikach występuje w roli małej bożonarodzeniowej choinki :)







Książka i mój rudzik  :)




To początek moich świątecznych dekoracji. 

zanim spadł śnieg pozbierałam trochę długich, świerkowych szyszek i zamierzam zrobić  z nich świąteczny pożytek :) Następnym razem pokażę Wam więc mój pomysł na szyszkową ozdobę.
Zaraz zabieramy się z Zosią Samosią za ciąg dalszy porządków. 
O, przypomniała mi się dobra rada którą dla Was miałam - otóż nie polecam mycia okien przy - 10 stopniach :))))))))
Tak, robiłam to własnoręcznie....tylko hmmmmm jakoś szybko ta woda zamarza na zewnętrznej stronie okna :))))
Ale za to jakie piękne lodowe obrazy tworzą się na szybach :)



A to kilka lodowych obrazków już zza okna. Tak jak mówiłam - w las poszłam dopiero gdy spadł śnieg. Na szczęście nie musiałam długo czekać na taką przyjemność :)
Na początek spotkałam stado gili. Niestety większość stada zwiała przede mną ale te dwie sztuki chętnie pozowały. Szkoda tylko, że były wysoko na drzewie.







To zmrożone cudo to Arcydzięgiel litwor. Roślina lecznicza owiana jest legendą, według której sam archanioł Gabriel w czasie epidemii dziesiątkującej ludzi zstąpił z niebios na ziemię, objawił się pewnemu zacnemu medykowi, któremu przekazał wiadomość, że wystarczy żuć korzeń dzięgla, aby się przed chorobami uchronić :) Ja pamiętam, że liści andżeliki ( to inna nazwa) moja mama używała kiedyś do tortów. 



A to wiadomo mój ukochany lis. Jeden zwiał przede mną na samym początku spaceru a ten śmigał po łące od której dzieliły mnie dwa rowy...i dwa rzędy krzaków. Zanim przegramoliłam się przez pierwszy rów rudzielec zwiał.







Letnia pozostałość w zimowym odzieniu :)


Mazurek to już stały bywalec mojego płotu.



Trznadle



Znalazły sobie niezłą miejscówkę  na te mroźne dni - kupę skoszonej trawy. Świetna kryjówka, miejsce do ogrzania, bo kupa aż parowała na tym mrozie i źródło  pokarmu :)




Uciekam a Wam życzę miłego dnia :)

niedziela, 2 grudnia 2012

Koń na patyku - czyli zabawki z dawnych lat



Przedstawiam Wam nową zabawkę Zosiową - konia na patyku :) 
A właściwie na kiju od starej szczotki :)

Prosta rzecz, łatwa do robienia -  w zasadzie tylko grzywa ze sznurka wymaga trochę więcej pracy.
Myślę, że to dobry pomysł na prezent mikołajkowy i świetna alternatywa dla kolejnych grających, świecących i wszystko robiących rupieci, które sama oczywiście też mam w Zośkowym kufrze na zabawki :)

W zasadzie u nas tylko jedna zabawka typu grający plastik sprawdziła się i jest używana nieprzerwanie od roku - domek z dźwiękami i odgłosami np. kuchenki, pralki, kibelka :), psa itp.

Reszty Zosia plastikowców raczej nie będzie pamiętać.

Ja swoje większość swoich zabawek pamiętam do dziś :) Niebiesko biała kuchenka, brązowy miś Mruczek, drewniane klocki, których zapach mam cały czas gdzieś w głowie, lalka bobas wożona w starym drewnianym wózku a z tych bardziej współczesnych toaletka dla lalek, przypomniana mi przez "Ciocie Oje" :)
No i jeszcze czerwona maszyna do szycia :)

A Wy pamiętacie jeszcze swoje zabawki??? Pistoleciki na kapiszony, "ruskie gierki", matrioszki czy może coś zupełnie innego. Dajcie znać, bo jak pewnie dało się juz zauważyć uwielbiam takie sentymentalne podróże :)





A właśnie - zapomniałam dodać, że konik jest dwukolorowy - z jednej strony biały a z drugiej niebieski.


 
Prócz tego jest nowa pościel dla misio lalek - w podobnych, pastelowo niebieskich odcieniach. Do tego groszki i kokardki :)



Tradycyjnie już  zapraszam na ptasi przegląd minionego tygodnia :)
Tylko ptasi, bo zwierzyna jakoś nie ma ochoty  wyłazić z lasu i ze wszystkich ostatnich spacerów wracam z niczym.
Postanowiłam więc nigdzie nie łazić póki nie spadnie śnieg i pozostać przy przydomowej łapance :)



Dzwoniec - w końcu znalazł się jakiś postrach rozbestwionych bogatek, które zjadają 40 centymetrową kolbę tłuszczową w tydzień :) Żadna nie miała odwagi mu podskoczyć gdy wyjadał ziarna słonecznika :)

 Za to przy kokosie już bez problemu toczyły swoje wojny i naloty :)

Jedna chyba nawet postanowiła się obrazić ;)





W tym czasie dzięcioł wyciągał z karmnika orzechy leszczynowe i uciekał na starą gruszę, by wsadzić zdobyć w szparę w korze i w spokoju rozłupywać z dala od rozwrzeszczanego towarzystwa:)


Pewnie powiecie co ja znowu z tym owsem?! :) Ale tak się jakoś złożyło, że naszło nas ostatnio na owsiane słodkości i tak oto powstały tym razem ciasteczka owsiane.

A powstawały gdy ja w sobotę uganiałam się po polach z aparatem :)
Czyli już wiadomo, ze robił je Mąż Kochany :) 
No dobra - jak wróciłam to uformowałam  przygotowane ciasto w okrągłe ciasteczka i włożyłam do piekarnika :)



Na koniec Wam życzę spokojnego tygodnia a sobie i Zosi - śniegu :)

Obserwatorzy