niedziela, 25 marca 2012

Rowerem przez wieś

Taka wiosna to z pewnością nie jest czas na siedzenie w domu. Przynajmniej nie dla mnie.
Dlatego czarno widzę moje szycie i robienie innych ozdób najbliższym czasie.
Teraz przyszedł czas na prace ogrodowe, na zdjęcia i na moją nową starą miłość.... rower!
Nabyliśmy drogą kupna piękny i super wygodny rower trekkingowy :))
Wreszcie nie muszę jeździć w pozycji skulonego niedźwiedzia i zastanawiać się przez większość drogi jak tu usadzić tyłek, żeby mniej bolał.

W tamtym tygodniu przeszedł chrzest - wybrałam się nim na pierwszą od dawna wyprawę. Moja pierwsza trasa wiodła przez tereny, po których jeździłam non stop gdy byłam piękna  i nastoletnia :)
Czułam się na tej wyciecze genialnie, całkiem sama wśród pięknych terenów rozległych pól, podmokłych łąk i leśnych ścieżek. Zupełnie tak jak kiedyś.

Oto kogo spotkałam i jakie widoki zastałam po drodze:


 Staw we wsi Duchnów a obok niego bacianie gniazdo - jeszcze bez lokatorów. Ale co roku przylatują do niego boćki.
A jeśli mowa o bocianach  - podglądaliście kiedyś je w kamerkach online? Ja od kilku lat  ot robię. Mam swoje ulubione gniada - w Chyba  i w Przygodzicach.

TUTAJ możecie wybrać sobie gniazdo z kamerką i oglądać do woli. W dzień i w nocy :) Uwaga, to wciąga! :)






 A to już droga do kolejnej wsi - Kąck. Widok z małego mostu nad rzeką Mienią.



 No i moje ukochane sarny. Tego popołudnia spotykałam je wyjątkowo często. Pasły się stadami, jedno nieopodal drugiego.Uwielbiam widok saren.







Rzut oka na rozległe pola...



A to już rzeka Mienia w promieniach zachodzącego słońca



Coś mi mówi, że ta wiosna i lato upłyną zdecydowanie pod znakiem wypraw rowerowych.
Będzie to o tyle łatwe, że i Zośka stwierdziła, ze rower to fajna sprawa co zamanifestowała dziś rano zdecydowaną prośbą i założenie na kochaną łepetynkę kasku rowerowego.
Co absolutnie nie wchodziło w grę jeszcze wczoraj :))

piątek, 9 marca 2012

Ptasie powroty

Ten tydzień zdecydowanie należał do ptaków. Umówiły się i postanowiły grupowo wracać do nas.






Przyleciały też czajki. Ptaki, które bardzo łatwo rozpoznać po zachowaniu, po odgłosach ale  i po wyglądzie.
Ptaszysko to  tokuje wśród terenów lęgowych wykonując niesamowite ewolucje. Nagłe zwroty, fikołki i furkotanie skrzydeł robią wrażenie zarówno na samicach czajki, jak i większości drapieżników. W przypadku czajki trudno mówić o śpiewie. Jękliwe zawołania wydawane przede wszystkim w trakcie lotu nabierają animuszu w trakcie efektownych lotów tokowych.
Czajka jest wielkości gołębia. Zielono mieniące się upierzenie i czub są jej znakiem rozpoznawczym. Jest kolejnym symbolem nadchodzącej wiosny, gdyż przylatuje do kraju jako jeden z pierwszych gatunków ptaków. Również jako pierwszy zaczyna od nas odlatywać, gdyż rozpoczyna swoją wędrówkę już w czerwcu.

W dzień kobiet razem z żurawiami przyleciały szpaki. póki co raczej nieśmiało przysiadły na kasztanowcu niepocieszone porannym przymrozkiem.



Poza ptaszorami, które zaczęły pojawiać się u nas w tym sezonie podczas ostatniego spaceru spotkałam dzięcioła dużego. A właściwie dzięciolicę (?) bębniącą w drzewo.

Dzięcioły są oczywiście u nas przez cały rok :)




Rzut oka na wiejskie krajobrazy...







wtorek, 6 marca 2012

Wiosennie pastelami malowanie


Wiosenne porządki uważam za rozpoczęte. Malowanie pastelami również!
Ja wiem, że w tym sezonie to mało oryginalne ale tak jak już pisałam nie mogę się im oprzeć.
Wszelkie zimowe akcenty pochowane głęboko.. ( aż się sama sobie dziwie, że grudniu nie mogłam doczekać się śniegu..., ze na sanki mi się chciało - musiało coś mi uciskać zwoje mózgowe). Teraz już takich głupich pomysłów nie mam! Jak większość narodu chce wiosny.
Niby się za oknem już czai ale taka jakaś oszukana...słońce grzeje, sikorki nawołują nawet muchy się szwędają po parapecie ospałe. A tu MRÓZ :)
Ale to nic - będzie tylko lepiej.
 

Póki co powstał wianek. Miękki, przytulaśny, pastelowo-kwiatowy.


 Zioła mam. Niestety ja ich nie siałam. Poszłam póki co na łatwiznę i kupiłam w sklepie. Ale to się zmieni!
Najbliższy plan to posiać rzeżuchę i inne kiełki :)


 Ale jakieś smętne zrobiły się te moje zioła. Może mają za mokro..

Nie wiem czemu ozdabianie domu  zawsze zaczynam od kuchni...
Za to zaniedbałam moją Zosiolinę. Koniecznie muszę wymyślić coś dla niej. Chociaż nie, w sumie ostatnia sarenka jest Ziosiowa. Czyli nie jest jeszcze ze mnie taka wyrodna matka.












 A oto ulubieniec Zosi - KOT. Za chwilę przebywania w jego towarzystwie Mały Chrabąszcz odda wszystko. Kot nazywa się Gizmo i jest kotem podwórkowym.  Jak ma ochotę posiedzieć z nami to wdrapuje się na drzewo i po nim wskakuje na balkon i oznajmia swoje przybycie. Zośka rzuca wtedy wszystko i z wyciągniętą do góry ręką (???) biegnie do kota z prędkością światła krzycząc " Paaaaaa aaa", co w wolnym tłumaczeniu znaczy "Miau". A potem tu już łazi za nim jak cień....

Jakość zdjęcia fatalna...ale nie o nią tu chodzi 
lecz o tą grozę........ :D



piątek, 2 marca 2012

Sarna na polanie



Nie, nie - to nie lenistwo. Tylko chwilowy brak czasu. Ale czas już jest, jest też trochę nowych materiałów jest i wiosenny nastrój :))))

Wiosenny nastrój to i wiosenne kolory. Pastele...niebieski, zielony, różowy. Kurcze wiem, że mało oryginalne to odkrycie, bo wszędzie  ich pełno jako tegoroczny trend we wszystkim ale jakoś mnie te romantyczności urzekły. W szafie jak i w domu. W szafie już są po weekendowych sobotnio-niedzielnych zakupach teraz pora  na dom.

Będą ptaszki, kwiatki, serducha...a na pierwszy ogień....sarenka :)
Czemu sarenka....w sumie, to nie żaden bocian, żeby robiła za symbol nadchodzącej wiosny.

A to dlatego, że od kilku lat obserwuje pewne sarny na polanie za oknem. I sarny moje mają tak, że zawsze w mniej więcej w marcu wyłażą sobie na tą polanę. Pojawiają się potem przez całą wczesną wiosnę i rzadziej latem. Dlatego jak widzę je już za oknem - znaczy, że nieuchronnie nadchodzi wiosna!









 A oto i wspomniane sarenki z polany. Co prawda  nie w wiosennej a w letniej scenerii :)



Obserwatorzy