środa, 20 listopada 2013

Mundek

                                                           Mamy nowego przyjaciela :) 

jakiś czas temu pisałam na fb, że po 11 latach pożegnaliśmy naszego psa Barego. Smutno nam było bez niego, zwłaszcza Zosi. Postanowiliśmy poszukać jakiegoś psiego biedaka i przygarnąć do nas. Natrafiłam w necie na takie ogłoszenie:
"Został wyrzucony jak niepotrzebny śmieć. Przybłąkał się do budującego się domu próbując sobie stworzyć tutaj namiastkę własnego kącika. To wspaniały pies, bardzo bardzo mądry, wszystko rozumie. To bardzo ciepły i opiekuńczy pies żyje w zgodzie z psami, kotami, kurami. Mundek bo tak został nazwany szuka domu tymczasowego lub stałego. W takich warunkach zimy nie przetrzyma. Po wizycie lekarza weterynarii okazało się że nie jest to młodziutki pies, lekarz ocenił go na 5-6 lat, ale po jego zachowaniu myślę że się myli i jest młodszy. A nawet jeżeli jest starszy to czy nie ma prawa do odrobiny szczęścia. Tym bardziej widać okrucieństwo ludzi którzy wyrzucili go jak starego kapcia."


Zadzwoniłam, umówiłam się - następnego dnia okazało się, że zabiera go ktoś z Krakowa :/
Kolejnego dnia zadzwoniła Pani z ogłoszenia, twierdząc że Państwo z Krakowa jednak pieska nie wzięli, bo znaleźli sobie innego - bliżej.

 No i Mundzio musiał być z nami !:) I faktycznie okazał się bardzo grzecznym i baardzo mądrym psem.
Mundek przychodzi na zawołanie, absolutnie nie interesują go koty, obszczekujące go pod ogrodzeniem psy sąsiadów a kury dziś  prawie, że łaziły po nim jak spał :)

                                      Jak widać koty nie podzielają Mundkowego entuzjazmu.








Poczuł się już chyba gospodarzem podwórka, bo elegancko obszczekuje niepokojące go hałasy :))))
A wolontariuszki, które go nam przywiozły stwierdziły, że ten pies to raczej wcale nie szczeka :)))
Widocznie skołowana dotąd psina, błąkająca się nie wiadomo ile a potem przewożona w różne miejsca po prostu musiała poczuć się "u siebie", żeby pokazać swoje psie umiejętności :)

Pies jest wychudzony i wymęczony swoją tułaczką ale cały czas bardzo wesoły. Jak na bernardyna waży mało, bo póki co 50 kg. Cierpliwie znosi zabiegi pielęgnacyjne chociaż nie za bardzo je lubi :) Daje się wyczesywać psim suchym szamponem ale jak widzi krople do uszu to zwiewa :) Trzeba go trochę ponamawiać na współpracę





Mimo, że Mundek zdążył zwiedzić już nasz dom, to jednak ze względu na swój gabaryt :) będzie miał swoją chałupę - czyli budę. Zresztą sądzę, że taki pies zanudziłby się na śmierć w 4 ścianach.
A na podwórku tyyyyle wrażeń :)
Buda w rozmiarze xxl już zamówiona :)







                                        Pozdrawiamy Was więc razem z Mundkiem :)

2 komentarze:

  1. Mundzio jest cudny!! Wywalili go, bo pewno za dużo trzeba było dawać jeść. Jakie to szczęście, że znalazł Was!! Przesyłam drap zauszny dla Mundka i Wesołych świąt dla was!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Violu, łzy zakręciły mi się w oczach po przeczytaniu tego posta. Dobre serce zawsze zostaje wynagrodzone! Mundzio u Was dożyje pięknej starości, otoczony miłością i wam odwdzięczy się tez wielkim oddaniem i miłością. Mam trzy takie wyrzutki społeczne , w mojej wsi pojawia się ich dużo, szczególnie jak przychodzą wakacje, są kochane:) Zdrówka wszystkim życzę:)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy