.....było wczoraj :)
Już od kilku dni chodziłam na popołudniowe spacery z nadzieją, że spotkam cos ciekawego na polanie.
I o wszem...spotykałam ale jak to w zyciu bywa - zawsze coś.
Pierwszego razu pojechałam rowerem w sumie dość niespodziewanie, no i dość późno. Już na samym początku, zaraz po skręceniu w leśną ścieżkę, drogę przeciął mi lis. Czmychnął w krzaki w ułamku sekundy, bo oczywiście wystraszył go mój podskakujący na wybojach rower :/ Nie zdążyłam mu sie nawet dobrze przyjrzeć ani uwiecznić na zdjęciu. Ale przynajmniej go widziałam :)Za chwile spod nóg niemalże uciekły mi sarny - nawet nie zdołałam się zorientować ( wszystko przez ten rower :) ). Gdy dotarłam na polanę zastałam na niej 3 żurawie, lisa, i sarny :)) Było już niestey zbyt ciemno na zdjęcia moim aparatem wiec tylko cicho stałam i patrzyłam przez lornetke, zeby nie spłoszyć towarzystwa.
Następnego dnia postanowiłam przyjechać na polanę wcześniej. Uzbroiłam się w ubranie anty komarowe, psikacze, aparat, lornetkę...i nic - nikogo nie spotkałam. No może stado dzwońców ale byłam tak nastawiona na ssaki :), że zignorowałam je :)
Kolejnego dnia było całkiem całkiem :) Na polanie przywitały mnie bujające się na poruszanych wiatrem źdźbłach pokląskwy... choć szczerze mówiąc nie jestem pewna na 100 % czy to ona. Jeśli już to jest samica, bo samiec ma wyraźnie pomarańczowo - pisakowy spód ciała.
Potem nadleciały dzwońce, ale znów nie miały u mnie szczęścia, bo kątem oka zobaczyłam makolągwę :)
Gdy robiłam jej fotki niespodziewanie z traw i innych badyli wyrosła przede mną sarna...:)
Stała i z zaciekawieniem mi się przyglądała. Wyglądała jakby niespecjalnie miała ochotę gdziekolwiek uciekać, chociaż w sumie wypada, bo to w końcu człowiek przed nią stoi.
Popatrzyłyśmy tak na siebie kilka minut, zrobiłam parę fotek, sarna pokręciła głowa i postanowiła iść dalej przed siebie nic sobie z mojej obecności nie robiąc.
Ucieszyłam się, bo była nadzieja, że w końcu zrobie jakieś lepsze fotki z sarną w roli głównej...i tu moja radość się skończyła...bo i baterie się skończyły!!! :) A sarna przespacerowała się bliziutko mnie. Z drugiej strony wyskoczył koziołek, popatrzył na mnie i na sarnę, wkurzył się i szczekając zwiał w stronę lasu a za nim uciekła sarenka.
Wczoraj natomiast wszystko było idealne - baterie naładowane, komarów brak, no i zwierzyny mnóstwo.
Na łące zastałam już rodziną żurawi:
Gdy tak je obserwowałam ze zboża wyskoczyli kozioł i sarenka. Kozioł ganiał sarnę po polanie a ona biedna uciekając piszczała:) Tak się zapędzili, ze nawet mnie nie zauważyli:)
W pewnym momencie biegli prosto na mnie i sama już nie wiedziałam czy się cieszyć czy uciekać:)
W końcu zatrzymali się jakieś 20 metrów przede mną...
Sarna popatrzyła, kozioł poskubał trawę i znikneli powoli w łanach owsa.
Popatrzyłam jeszcze chwilę i postanowiłam wracać myśląc, że fajnie byłoby spotkać jeszcze lisa. Ale to raczej mało prawdopodobne. No to jak nie lisa to może zrobię jakieś foty tym nieszczęsnym dzwońcom...Tylko, ze ona dziś obrażone poleciały na przeciwległy koniec polany, buszować w zbożu. To nic - poszłam i tam. Zaczaiłam się na dzwońce a tu kątem oka widzę jakiegoś rudego stwora wspinającego się na kupkę słomy....Czy to znów sarna..nie za małe. Spojrzałam a to nie kto inny jak LIS :))))
Chwyciłam aparat i zrobiłam pierwszą w życiu fotkę lisowi :)))
Spuściłam wzrok na ekranik, podniosłam - lisa nie ma. Ale zdjęcie jest :)) Słabe ale jest :)
Do domu wróciłam przeszczęśliwa... :)
Rewelacja, też bym była przeszczęśliwa. Piękne zdjęcie sarny!
OdpowiedzUsuńFajne zdjęcia,a i modele niczego sobie. Jednym słowem można Ci pozazdrościć takich widoków.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Piękne zdjęcia i przygoda :) Uwielbiam takie chwile kiedy spotykamy na swej drodze dzikie zwierzęta, a jak mam pod ręką aparat to juz w ogóle rewelacja :)
OdpowiedzUsuńtak, ostatnio dałam trochę wytchnienia moim zwierzakom ale w przyszłym tygodniu znów rusze z aparatem zobaczyć co u nich słychać :)
UsuńPiękne sarniaczki :)
OdpowiedzUsuńSarniaczki zawsze piękne :) żeby jeszcze liska udało sie lepiej podejść :)
Usuń