Niektóre z nich jak np. ta konewka były u nas na długo zanim ja się pojawiłam. Wiedziałam, że jest stara, bo jest " od zawsze" ale, że ma 60 lat to nie przypuszczałam. A przywiózł ją na wioskę Dziadek - któregoś dnia w 1952 roku wracając z pracy w Warszawie. Ta jedyna przeżyła wszystkie inne konewki, które przewinęły się przez gospodarstwo Dziadków. A o tym wszystkim dowiedziałam się właśnie od Dziadka, podczas malowania pokrzywionej i pordzewiałej starowinki :)
A oto jak wyglądała przed malowaniem :)
Dalej na warsztat idzie studnia. Tym razem robił ją mój Tata jakieś 20 lat temu i przez ten czas zdążyła zbrzydnąć i stracić swoje przykrycie. No i za to wlaśnie przykrycie wziął się mój kochany JaśnieMałżonek, który to biedaczek do tej pory raczej z młotkiem i gwoździami a już na pewno z piłą nie wchodzi nie wchodził w bliższa komitywę :))))
Także było to jego debiut z czego jestem bardzo dumna i proszę z tego miejsca o oklaski dla niego za odwagę :)
Przy pomocy ciężaru moich 4 liter, którymi przytrzymywałam stare deski podczas piłowania oraz wśród słów powszechnie uważanych za nieeleganckie powstało owo przykrycie na studnię.
Wczoraj je pomalowałam, teraz reszta studni czeka na pędzel i zdjęcia :)
W tak zwanym między czasie pobiegłam za dom...a dokładniej sprawę ujmując za stodołę Dziadka i zebrałam młode sosnowe pędy. Przygotowuje z nich syrop.
A oto przepis:
- w połowie maja ścinamy ( należy pamiętać, żeby obrywać je w taki sposób by nie blokować drzewku rozrastania się. Obrywanie pionowych pędów, poważnie deformuje sosnę oraz może stać się powodem jej obumarcia.
- tego samego dnia układamy je w dużym słoju, przesypując kolejne warstwy cukrem. Słój obwiązujemy płótnem lub ściereczką lnianą i stawiamy w ciepłym miejscu na 7-10 dni.
- kiedy na dnie słoja zbierze się dużo gęstego płynu, odcedzamy go przez gazę, wyciskamy mocno resztki pędów i zlewamy do szczelnych słoików.
- dla dobrego przechowywania słoiki najlepiej trzymać w lodówce.
- na dnie słoja zwykle zbiera się też skrystalizowany cukier, który po dodaniu ciepłej, przegotowanej wody daje aromatyczny napój.
- pędy wykorzystane do syropu można zalać też spirytusem z dodatkiem miodu płynnego aby powstała nalewka.
Serdeczne uściski prosto z wioski :)
Ale super ta konewka!
OdpowiedzUsuńNo to brawa dla męża. A konewka jest suuuper! Taka stylowa, ludowa :) Ja też robiłam w tym roku syrop z pędów sosny (zazwyczaj z mamą robiłyśmy z szyszek, ale teraz chciałam spróbować właśnie z pędów). Pozdrawiam i obserwuję ;)
OdpowiedzUsuń