środa, 23 maja 2012

Malowane Rupiecie - czyli nowe życie starych rzeczy



 Nie takie znowu rupiecie, bo to stare rzeczy ale z duszą. Inaczej mówiąc przywołujące wspomnienia lub pamiętające to czego my sami nawet nie pamiętamy.



Niektóre z nich jak np. ta konewka były u nas na długo zanim ja się pojawiłam. Wiedziałam, że jest stara, bo jest " od zawsze" ale, że ma 60 lat to nie przypuszczałam. A przywiózł ją na wioskę Dziadek -  któregoś dnia w 1952 roku wracając z pracy w Warszawie. Ta jedyna przeżyła wszystkie inne konewki, które przewinęły się przez gospodarstwo Dziadków. A o tym wszystkim dowiedziałam się właśnie od Dziadka, podczas malowania pokrzywionej i pordzewiałej starowinki :)

A oto jak wyglądała przed malowaniem :)

 



 


 Dalej na warsztat idzie studnia. Tym razem robił ją mój Tata jakieś 20 lat temu i przez ten czas zdążyła zbrzydnąć i stracić swoje przykrycie. No i za to wlaśnie przykrycie wziął się mój kochany JaśnieMałżonek, który to biedaczek do tej pory raczej z młotkiem i gwoździami a już na pewno z piłą nie wchodzi nie wchodził w bliższa komitywę :))))
Także było to jego debiut z czego jestem bardzo dumna i proszę z tego miejsca o oklaski dla niego za odwagę :)
Przy pomocy ciężaru moich 4 liter, którymi przytrzymywałam stare deski podczas piłowania oraz wśród słów powszechnie uważanych za nieeleganckie powstało owo przykrycie na studnię. 
Wczoraj je pomalowałam, teraz reszta studni czeka na pędzel i zdjęcia :)



W tak zwanym między czasie pobiegłam za dom...a dokładniej sprawę ujmując za stodołę Dziadka i zebrałam młode sosnowe pędy. Przygotowuje z nich syrop.

A oto przepis:
  • w połowie maja ścinamy ( należy pamiętać, żeby obrywać je w taki sposób by nie blokować drzewku rozrastania się. Obrywanie pionowych pędów, poważnie deformuje sosnę oraz może stać się powodem jej obumarcia. 
  • tego samego dnia układamy je w dużym słoju, przesypując kolejne warstwy cukrem. Słój obwiązujemy płótnem lub ściereczką lnianą i stawiamy w ciepłym miejscu na 7-10 dni. 
  • kiedy na dnie słoja zbierze się dużo gęstego płynu, odcedzamy go przez gazę, wyciskamy mocno resztki pędów i zlewamy do szczelnych słoików.
  • dla dobrego przechowywania słoiki najlepiej trzymać w lodówce. 
  • na dnie słoja zwykle zbiera się też skrystalizowany cukier, który po dodaniu ciepłej, przegotowanej wody daje aromatyczny napój.
  • pędy wykorzystane do syropu można zalać  też spirytusem z dodatkiem miodu płynnego aby powstała nalewka.









Serdeczne uściski prosto z wioski :)

2 komentarze:

  1. No to brawa dla męża. A konewka jest suuuper! Taka stylowa, ludowa :) Ja też robiłam w tym roku syrop z pędów sosny (zazwyczaj z mamą robiłyśmy z szyszek, ale teraz chciałam spróbować właśnie z pędów). Pozdrawiam i obserwuję ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy