Muszę podzielić się z Wami moim nowym przepisem :) Tak, tak - moim własnym, osobistym - wymyślonym spontanicznie podczas robienia naleśników dla Zośki.
Placuszki są owsiane ale nie tylko - prościej byłoby powiedzieć czego w nich nie ma.
Zaczęłam od ciasta naleśnikowego, czyli:
2 jajka, szklanka maki ( razowej), szklanka mleka i pół szklanki wody.
Przyszło mi jednak do głowy, żeby coś dorzucić i tak do ciasta poleciały płatki owsiane (ok. szklanka), tarte jabłka ( 3-4), marchewki (2), płatki migdałów no i jeszcze trochę mąki, zeby wyszły z tego placuszki a nie naleśniki.
Nie pytajcie o dokładne proporcje, bo jak większość rzeczy w kuchni robiłam je na oko ;)
Dodałam kropelkę aromatu migdałowego i w zasadzie to wszystko :)
Ciekawa byłam co z mojego eksperymentu wyjdzie i muszę stwierdzić bardzo skromnie, że wyszły świetne :)
Nie pytajcie nawet co On ma na głowie i brodzie.... :)
Dziś od rana piękne słońce wstaje wśród mgieł unoszacych się nad wioskowymi polami.
Niedługo pewnie wyskoczymy z Zośką na jakieś zdjęcia.
A i obiektów do fotografowania, głównie ptasich jakoś ostatnio zatrzęsienie.
Na świerkach przed domem pojawiły się mysikróliki, sikory sosnówki oraz pełzacz chyba ogrodowy. Trudno odróżnić ogrodowego od leśnego po wyglądzie...
Mysikrólik
Sosnówka
Bardzo dużo w okolicy także dzięciołów, w tym także zielonych. Jeden notorycznie śmiga w okolicy domu i nie muszę go nawet widzieć, żeby wiedzieć, że właśnie nadciągnął :) Zawsze tak specyficznie się wydziera, że nie sposób go nie usłyszeć :)
Zastałam go właśnie na takim spacerze, co jest dla niego jak najbardziej naturalne, bo w przeciwieństwie do innych dzięciołów dużo czasu spędza żerując właśnie na ziemi.
:)
Najważniejsze, że "eksperyment" smakował Zosi. To cudowne móc zobaczyć w pobliżu swojego domu tyle różnych, ślicznych ptaków i moc je "łapać" aparatem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńpiekne zdjecia:)
OdpowiedzUsuń