Czas leci jak wariat - dopiero był 1 maja i majówka a już mamy 22. Jakoś nie mogę się zorientować kiedy dni mijają.
Nie było mnie dość długo ale za to wracam z wioskowymi wieściami. A działo się sporo przez ten czas. Przybyło sporo nowych mieszkańców.
W niedzielę z targu przywlokłam ( oczywiście nie bez sąsiedzkiej pomocy :) ) 10 kur no i 1 szefa dla tego babińca :)
Nie było mnie dość długo ale za to wracam z wioskowymi wieściami. A działo się sporo przez ten czas. Przybyło sporo nowych mieszkańców.
W niedzielę z targu przywlokłam ( oczywiście nie bez sąsiedzkiej pomocy :) ) 10 kur no i 1 szefa dla tego babińca :)
Tak więc będę miała jajka od naprawdę szczęśliwych kur- bo codziennie przytulanych!
Pochwalić się muszę, że 1 jajko już mamy :) Czekam na więcej oczywiście :)
A oto szef całej bandy - rządzi póki co twardym pazurem i pokazuje kurom gdzie ich miejsce.
jest i kogucia rywalizacja z sąsiadem. Chłopaki całe dnie przekrzykują się, bo jeden chce piać głośniej od drugiego. Póki co nasz Hrabia przegrywa. Jeszcze jest trochę nieśmiały.
Ogon ma za to wyjątkowy - tak długi, że ciąga go za sobą po ziemi :)
Główna gospodyni codziennie pilnuje swojego przychówku, który póki co siedzi w swojej kurniko-oborze choć już nieśmiało zaczyna dziś wychodzić na podwórko.
Kury kurami ale są u nas też i małe kotki :)
Mają równo dwa tygodnie i otworzyły właśnie oczy.
Zosi ulubiony jest oczywiście czarny.
Te zdjęcia robiłam w niedzielę i od tego czasu wszystkie już zdążyły rozwinąć kwiaty w pełni.
Żal mi je przestawić w zacienione miejsce, bo tak lubię na nie patrzeć :)
Tam z okienka zwisają werbeny, które rosną o wiele lepiej niż tegoroczne pelargonie, dlatego planuję dokupić jeszcze kilka i zamienić je miejscami.
Wczoraj Zosia zmęczona doglądaniem wszystkich swoich zwierząt zasnęła w ciągu dnia i miałam chwilę dla siebie. Zbliżała się akurat burza i to jej zbliżanie obserwowałam znad książki siedząc na balkonie.
Czas kwitnienia kasztanowców dobiega powoli końca. Udało mi się jednak uchwycić tegoroczne kwiaty.
Niebieskie skrzyneczki powoli wypełniają się rozrastającymi się roślinami.
Większość czasu spędzamy teraz na zewnątrz, chociaż jest to dość trudne z uwagi na kolejnych nowych mieszkańców- komary! Nie będę już nawet wspominać ile ich w tym roku jest....
Kończąc wioskowe opowieści pozdrawiam wszystkich i lecę z Zośką pogadać z kurami :)
Jakie śliczne kuraki i widać, że mają dobrze, ba bardzo dobrze. Przytulane i kochane.
OdpowiedzUsuńOj tak Manitko. Zdecydowanie życie rodzinne przeniosło się teraz pod kurniko-oborę ;) Dawno mnie nie było, zaraz wpadam zajrzeć co u Ciebie, bo stęskniłam się okrutnie :)
UsuńWłasne kurki to jest to :) A żadne jajka nie smakują lepiej niż swojskie :) Kogut cudowny. Może to jakaś mieszanka z feniksem? Rośnie Ci mała gospodyni jak się patrzy :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak mi się właśnie wydaje, że to będzie feniks. Nie znam się jeszcze na kurach:) ale pogrzebałam w necie juz po zakupie i stwierdziłam, że to właśnie ta rasa. Zapomniałam zapytać się sprzedawcy ale będę jeszcze na targu i zapytam już na spokojnie :)
Usuńhihi no takie wymiziane kury to na pewno szczęśliwe :D:DD
OdpowiedzUsuńświetne fotki
pozdrawiam
Jaki fajny zwierzyniec u Was :) Uwielbiam ludzi, którzy kochają zwierzęta, więc ściskam Was za to bardzo bardzo mocno!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńKurka widzę z gatunku Czubatek, jeśli mógłby coś zaproponować to zasugerowałbym podcięcie jej tych piórek nad oczami (zmianę fryzurki), na pewno lepiej by się poczuła, jest to dla niej pewnie jakaś uciążliwość, że ma niewielkie pole widzenia, z drugiej jednak strony to jednak taki gatunek choć pomóc jej zawsze można :)
Ale śliczny obrazek z Zosią przytulającą się do kury, która chyba to bardzo cierpliwie znosi? ;) Piękne zwierzaki, śliczna córa, piękne kwiaty... aż miło popatrzeć :)
OdpowiedzUsuńświetne zdjęcia :) a "malutka" z koteckiem ;) jest boska ;)
OdpowiedzUsuńKotecki regularnie przytulane rosną coraz większe :) kury zresztą też ;)
UsuńAle fajnie :)))gratuluje ! Ten kogut to taki dostojny ! To chyba tez nowy budzik ;)szosta rano? Ja tez planuje miec kurki( koguta nie, bo sasiedzi napewno przestaliby byc dobrymi sasiadami, a konkurencji tak jak Twoj,to nie ma).Bede sledzila Twoje doswiadczenie z kokoszkami:) Zdjecia z Zosia piekne ! I jakie ona ma cudne loki !!!!
OdpowiedzUsuńPowodzenia z komarami ! Do mojej zmory dochodza jeszcze sarny, kleszcze i slimaki...
Pozdrowionka
Lepszym budzikiem od koguta jest panna Zosia :) wstaje nawet przed nim :) Kury póki co zniosły 2 jajka i więcej nic ale potrzebują czasu na przyzwyczajenie się do nowego miejsca. Ale juz nie siedzą w kurniku tylko grasują po podwórku :)
UsuńTak, Zośka to taki loczek po deszczu to nawet ma afro ;)
Komarów jakby mniej ostatnio ale to chyba przez to zimno a ślimaków mnóstwo :)
Sliczne zdjęcia kwiatów i nowych mieszkańców, a Zosia tryska zdrowiem, cudna z niej dziewczynka:) Gratuluję!Pozdrowienia zostawiam...
OdpowiedzUsuńWitaj, Twojego bloga obserwuję od niedawna, ale oczarowałam mnie jego atmosfera. Dlatego zapraszam do mnie po wyróżnienie :) Mam nadzieję, że bawisz się :)
OdpowiedzUsuńWitam i bardzo dziękuję! Za miłe słowa i za wyróżnienie. Z przyjemnością odbiorę :)Buziaki :)
Usuń