poniedziałek, 16 września 2013

Gwiazda nad Bugiem



Sobotę spędziłam nad Bugiem. 
Zaraz koło wsi Szumin, w starorzeczu rzeki grzałam krzesełko towarzysząc mojemu Wujkowi podczas wędkowania.
Na rybach byłam po raz pierwszy :)
Krajobraz przepiękny, drzewa lekko już ozłocone pochylały się nad wodą.  Przez większość dnia jednak nie działo się nic specjalnego: ryby nie brały, pogoda kiepska na robienie zdjęć.
Aż tu nagle pojawił się ON...a właściwie ONA :) piękna Klępa czyli samica łosia
Trzask łamanych gałęzi w lesie na przeciwległym brzegu słyszałam trochę wcześniej. Nie sądziłam jednak, że po 10 minutach wylezie z krzaków łosza :)!

Zachwyceni patrzyliśmy jak zwierz wchodzi powili do rzeki, gapi się na nas, bo dobrze wie, że jest obserwowany, po czym zanurza się w wodzie i spokojnie przepływa przez Bug. Wyszła z wody i spokojnym krokiem powędrowała dalej :)



Chociaż łosia widziałam już nad Biebrzą ale było to podczas wycieczki na studiach....więc trochę się nie liczy ;) Marzyłam o spotkani tego zwierza tak po prostu, gdzieś podczas własnej wyprawy.
I marzenie się spełniło :)

Łoś jest największym i wyjątkowym przedstawicielem jeleniowatych. Stosunkowo łatwo jest go oswoić i z tego powodu już od dawna był wykorzystywany przez człowieka. w byłym Związku Radzieckim starano się udomowić łosia. Miał być wykorzystywany jako zwierzę pociągowe na trudnych do przebycia podmokłych terenach. Jeszcze ciekawsze pomysły mieli w XVIII- wiecznej Szwecji - planowano używać go jako wierzchowca w specjalnych oddziałach wojskowych oraz jako zwierzę pomocne w rozwożeniu poczty :)
(wyczytałam to niedawno w "Encyklopedii przyrody' Skarby polskiej natury; Saaki > parzytstkopytne; wyd. Deagostini )

Łosie to straszne łazęgi - lubią wędrować. Późną jesienią wędrują w poszukiwaniu ostoi zimowych a wczesną wiosną ostoi letnich. Migrują też w poszukiwaniu miłości oraz miejsca do ocielenia się. Często te wędrówki kosztują je życie, bo giną po kołami samochodów lub z rąk kłusowników.





Nad rzeką zachwyciły mnie tez krzewy trzmieliny europejskiej ( Euonymus europaeus ). Piękna roślina, zwłaszcza we wrześniu kiedy pojawiają się jej karminowo różowe owoce w postaci torebek, które po dojrzeniu pękają wysypując pomarańczowe nasiona.


 



  Nad rzeką pojawiła się też na krótko czapla siwa. Była też jej  dużo rzadsza kuzynka - czapla biała ale nie zdążyłam zrobić jej zdjęcia.





Niedzielę za to spędziliśmy na grzybach. Za domem mamy sosnowy młodnik, w któym roi się od maślaków ale tych mam juz po uszy. Ruszyliśmy więc z Piotrkiem dalej w las.
Grzyby jak grzyby....ale te muchomory....jak z bajki o Jasiu i Małgosi.
Jestem nimi oczarowana :)
Oprócz bajkowych czerwonych cudaków odkryłam w lesie też ślady łosia....Coś z tym łosiem jest na rzeczy...:)
Ślady w naszej okolicy widzę od dawna...ale póki co spotkania oko w oko nie było. Wszystko jest jednak na dobrej drodze :)


Mam nadzieję....


Dziękuję Sylwi z bloga biżuteria artystyczna oraz szycie za wyróżnienie :) Bardzo bardzo się ciesze i jest mi niezwykle miło przy każdym takim miłym geście :)




Tymczasem  przesyłam łosiowe pozdrowienia :)

14 komentarzy:

  1. Zdjęcia są po prostu cudne.Mam nadzieję, że muchomorów nie ususzyłaś? (hi, hi). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie ususzyłam ;) ale aż żal było je tak zostawiać same w lesie....takie piękne muchomorki :)

      Usuń
  2. Rok temu u nas w Kołobrzegu pojawił się łoś, wpadł do miasta do mojego byłego Liceum na stadion sportowy, tam zamknęli mu drogę i jakoś schwytali by wywieść do lasu. Młodzież z tej okazji świętowała w Ogólniaku dzień łosia ;)
    Zazdroszczę takiego kontaktu z dziką naturą.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, łosie to takie łazęgi - pokonują wiele kilometrów często zapuszczają się też do miast :)
      Nad Bug mam ok godzinę drogi, więc chyba będę wybierać się tam częściej :)

      Pozdrowienia :)

      Usuń
  3. Ależ spotkanie! Tylko pozazdrościć :) Grzybki piękne i też zawsze zachwycam sie muchomorami - chociaż w zupie ich nie chcę ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie mogę uwierzyć, że miałam takie szczęście być akurat w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze :)

      Usuń
  4. Uwielbiam wpadać do Ciebie! Od razu mi sie buzia cieszy na widok tak pięknych zdjęć! Gratuluję spotkania z łosiem! Ja swoje przespałam, kiedy na przedwiośniu przemaszerował przez nasze podwórze... teściowie nie chcieli mnie budzić... a szkoda!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka szkoda! Ale jest nadzieja, że pojawi się u Was jeszcze nie raz :)
      Przesyłam deszczowe pozdrowienia :)

      Usuń
  5. Piękne zdjęcia,a spotkania z łosiem no cóż zazdroszczę po cichu:) Ja niestety mieszkam w takim rejonie ,że jedno co można spotkać to szaraka,ale i tak trzeba mieć dużo szczęścia :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne zwierzę, w moich okolicach łosi nie ma, za to pojawiły się wilki. Mam nadzieję, że nie spotkam się z nimi oko w oko ;) Malownicze muchomorki. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ja Ci zazdroszczę tych bezkrwawych łowów z aparatem. Nigdy na żywo łosia nie widziałam, przynajmniej w jego naturalnym środowisku. Piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń

  8. Warto się było widać, świetne zdjęcia. Łoś jest doskonałym pływakiem, w ogóle to gratuluję spotkania :)

    Pozdrawiam serdecznie, wolnym czasem zapraszam na mojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. ależ piękne zdjęcia! Cudowny ten łoś, miałaś szczęście go zobaczyć w takim momencie! Zazdroszczę! i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Śliczne zdjęcia!!!:) Czerwone kapelusze pewnie myślały że się ukryją przed czujnym okiem;)
    Piękne ujęcia:) Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy